wtorek, 27 marca 2012

Dawni mistrzowie CV - c.d.

Oto kolejny odcinek serii opisującej rzeczywiste przypadki kreatywności tych kandydatów, którzy stwierdzili, że CV nie musi być nudne i poprawne:

_______


[z CV pewnego mężczyzny]

stan cywilny – zamężny


późniejsza telefoniczna rozmowa rekrutera z tym mężczyzną:
- Na koniec pytanie intymne... Czy na pewno jest pan zamężny?
- Tak (pewnym głosem)
- Hmm, na pewno?
- Tak, mam żonę, synka nawet...

_______

Języki obce:
Rosyjski – był bardzo dobry (nie używany od 1998r)

_______

25.09.2006 – praca w trakcie trwania

_______

Data i miejsce urodzenia: 22 maja 1967 (to dawno, ale młodo wyglądam…), Warszawa

_______

[fragment listu motywacyjnego]

"Z informatyką jestem związany od najmłodszych lat. Moje pierwsze doświadczenie informatyczne jest ściśle związane z komputerem Spectrum ZX Plus. W wieku pięciu lat trafił mi w ręce wspomniany sprzęt, na którym chciałem uruchomić grę. Jednak przed tym należało włączyć komputer. Niestety przy pierwszej próbie dokonania tego, pomyliłem kabelki i gniazda, czego skutkiem był dymek ulatniający się z komputera. Już to doświadczenie skłoniło mnie do przyłożenia większej wagi do kwestii informatycznych. Ja, jako urodzony perfekcjonista, nie mogłem sobie pozwolić na kolejną porażkę. I w ten sposób zacząłem wnikać w tajniki informatyki."

_______


czwartek, 22 marca 2012

Co jest najgorszą rzeczą, gdy kontaktuje się z Tobą rekruter, zapraszając do udziału w rekrutacji? - wyniki ankiety

Kilka tygodni temu stworzyłem na LinkedIn ankietę, w której pytałem swoje ponaddwutysięczne grono kontaktów o ich doświadczenia w kontaktach z rekruterami. Zadałem konkretnie następująco pytanie: "Co jest najgorszą rzeczą, gdy kontaktuje się z Tobą rekruter, zapraszając do wzięcia udziału w rekrutacji?". Chciałem przyjrzeć się temu najwcześniejszemu etapowi wielu procesów rekrutacyjnych, kiedy to rekruter sam, jako pierwszy odzywa się do tzw. pasywnego (tj. nie poszukującego aktywnie pracy) kandydata. Interesujące było to dla mnie podwójnie: jako dla rekrutera, który sam regularnie zaprasza do wzięcia udziału w rekrutacji; i jako dla potencjalnego kandydata, który też czasami otrzymuje różne propozycje zawodowe (choć ostatnio głównie programistyczne :) I jako dla socjologa, który lubi spoglądać na sprawy ze społecznej, masowej perspektywy.

Ankieta cieszyła się, tak mi się wydaje, sporym zainteresowaniem, gdyż odpowiedzi udzieliło 265 osób. Co więc było dla uczestników ankiety najgorszą rzeczą, gdy kontaktował się z nimi rekruter?


Respondenci mogli wybrać tylko jedną odpowiedź. Najbardziej w pierwszych kontaktach z rekruterami doskwiera im, jak widać, brak informacji, dla kogo de facto prowadzona jest rekrutacja, tzn. gdzie faktycznie będzie wykonywana praca. Dla ogółu pytanych była to rzecz ponad dwukrotnie częściej irytująca niż brak informacji o zakresie obowiązków. Tak niski wynik "zakresu obowiązków" w porównaniu z "dla kogo rekrutacja" jest dla mnie zaskoczeniem. Jakby to, gdzie będzie się pracować było dla kandydatów zdecydowanie ważniejsze od tego, co będzie się tam robić. Oczywiście, ważne jest i to i to, ale skala dysproporcji na rzecz "dla kogo rekrutacja" jest zaskakująca.

Wysoka liczba wskazań na "niezbieżne z moim profilem stanowisko" to niewyrażona wprost skarga kandydatów na tych rekruterów, którzy ze względu na 1) stosowanie mass-mailingu, 2) brak wiedzy w danym obszarze biznesowym, 3) nieuważność i pośpiech lub wszystkie te rzeczy naraz powodują, że niemała liczba kandydatów ma serdecznie dość otrzymywania jakichkolwiek zapytań od rekruterów.

Dla więcej niż co piątego respondenta najbardziej zniechęcający we wstępnych kontaktach z rekruterami jest brak wiedzy o proponowanym wynagrodzeniu. Rozumiejąc ograniczenia, jakim poddani są w kwestiach finansowych rekruterzy, trzeba jednak przyznać, że finansowa jawność jest rzeczą bardzo przez kandydatów pożądaną.

Oto inne, niewymienione w ankiecie rzeczy, które irytowały kandydatów - tych uczestniczących w dyskusji pod ankietą:
- niskie kompetencje rekrutera (skutkujące najczęściej oferowaniem kandydatowi niezbieżnego z jego profilem stanowiska)
- wygórowane wymagania w ogłoszeniu, niewspółmierne do późniejszych faktycznych obowiązków
- prośba o wypełnianie przez kandydatów wewnętrznych wzorów CV
- brak informacji o kolejnych etapach rekrutacji


________


czwartek, 15 marca 2012

Czy komputery zastąpią rekruterów

W toku dyskusji nt. irytujących cech rekruterów, która wywiązała się przy okazji przeprowadzonej przeze mnie niedawno ankiety na LinkedIn (jej wyniki wkrótce), jeden z komentujących zadał bardzo ciekawe dla całej branży rekrutacyjnej i dla samego zawodu rekrutera pytanie. Oto ono: "Rekruterzy, pozwólcie, że zadam przewrotne pytanie: Jaka jest przyszłość tego zawodu? Czy nie zastąpi Was zaawansowana wyszukiwarka w LinkedIn, albo automat działający 'w chmurze'? Czy w dobie powszechnego Internetu i portali takich jak ten trzeba jeszcze zatrudniać ludzi, by wyszukiwać kandydatów?"

Dobre pytanie. Też mam czasem przemyślenia na temat tego, w jaki sposób technologie wpłyną na pracę rekruterów i przyszłość tego zawodu. Na przewrotne pytanie też przewrotnie mogę odpowiedzieć: to zależy. 

Z jednej strony - tak. Rozwój narzędzi IT może spowodować zmierzch zawodu rekrutera. Jeśli duża część współczesnych procesów rekrutacyjnych wsparta jest przez narzędzia informatyczne, to wraz z  rozwojem tych narzędzi rola zawodnego czynnika ludzkiego może maleć. Nawet najlepiej zorganizowany rekruter nie zorganizuje całościowo znacznej liczby procesów rekrutacji tak wydajnie, jak zrobi to applicant tracking system (ATS). Nawet rekruter o gigantycznym networku (tj. sieci znajomości w swojej branży lub ogólnie na rynku) będzie wyglądał ubogo wobec zasobów, którymi dysponuje Goldenline, LinkedIn, bazy kandydatów portali rekrutacyjnych itd. Wspomniany wyżej ATS może wręcz przeprowadzić za rekrutera część rekrutacji, umożliwiając zadanie aplikującemu pytań już w momencie aplikowania. Odpowiedzi na te pytania mogą stanowić - dzięki funkcji filtra - pierwsze kryterium selekcji. Kilka kliknięć przeszukujących nadesłane aplikacje według zadanych kryteriów załatwia sprawę, oszczędzając (czytaj: zabierając) pracę rekrutera. 

Z drugiej strony - nie. Dobry, rzetelny, mający świetny warsztat rekrutacyjny rekruter będzie potrzebny zawsze, a przynajmniej tak długo, jak do pracy zatrudniać się będzie ludzi. Przede wszystkim, narzędzia informatyczne zapewniają wsparcie głównie w pierwszym etapie pozyskania pracownika, tj. w etapie rekrutacji (nie selekcji). To tu bowiem mamy do czynienia z masowością i powtarzalnością czynności, czyli czymś, co łatwo może być wsparte przez komputer. W drugim ważnym etapie, w etapie selekcji, zawsze czynnik ludzki wygra z nawet najlepiej napisanym programem. Komputer (i to duży i drogi) może wygrać z człowiekiem w szachy, ale nie przeprowadzi rozmowy rekrutacyjnej lepiej od dobrego rekrutera. Rekrutacja nie jest zero-jedynkową grą (choć czasem chciałoby się, by była). Inna istotna rzecz, w której komputer nigdy nie zastąpi wytrawnego rekrutera to zbudowanie i podtrzymanie motywacji kandydata w trakcie procesu rekrutacji. Potrzebne jest do tego nieco empatii, a z tym - przynajmniej z moich doświadczeń - u komputerów krucho.

Czy więc komputery i aplikacje zastąpią rekruterów? Niektórych - być może tak. Tych dobrych - nie.

_______

środa, 14 marca 2012