wtorek, 26 lutego 2013

Na rozmowie rekrutacyjnej warto wykazać trochę... kultury

Holenderski badacz społeczny Geert Hofstede (zajmuje się m.in. kulturą organizacji i jej narodowymi uwarunkowaniami) w jednej ze swoich najnowszych książek dzieli się osobistą historią rekrutacyjną, interesującą z punktu widzenia tego, jak kultura kraju z jakiego pochodzimy (i kultura firmy, do jakiej aplikujemy) może determinować nasze szanse w rozmowach rekrutacyjnych.

Hofstede ubiegał się kiedyś o pracę w pewnej amerykańskiej firmie. Zaproszony na rozmowę rekrutacyjną, zachowywał się na niej tak, jak jego zdaniem powinien zachowywać się dobry kandydat: nie przechwalał się nadmiernie swoją wiedzą ani kompetencjami, skromnie przyznawał jeśli czegoś nie wiedział, raczej czekał na zadawane pytania, udzielając zwięzłych, konkretnych odpowiedzi niż aktywnie "sprzedawał się" potencjalnemu pracodawcy. Jako Holender uważał, że zadaniem rekrutera jest - poprzez odpowiednie pytania - jak najlepsze zweryfikowanie wiedzy kandydata i ocenienie jego adekwatności pod względem danego stanowiska.

Zupełnie czego innego oczekiwali jednak rekrutujący Amerykanie. Spodziewali się, że Hofstede z entuzjazmem będzie chwalił się swoim doświadczeniem i kompetencjami; że swe ew. wady przedstawi tak, by dało je się odebrać nawet jako zalety (słynne "jestem perfekcjonistą"); że nawet jeśli czegoś nie wie, to obieca, że szybko się tego nauczy i tak dalej. Ostatecznie już na rozmowie Hofstede poznał  jej wynik - negatywny.

Dopiero po latach, w toku międzynarodowych badań porównujących różne kraje i kultury pod względem rozmaitych cech, Hosftede był w stanie wyjaśnić, z czego wyniknęło "zderzenie kultur", z jakim zetknął się na owej rozmowie rekrutacyjnej. Wśród sześciu wymiarów zróżnicowania międzykulturowego, które wyróżnił, jest wymiar "męskość - kobiecość". Męskość to "społeczna preferencja osiągnięć, uznanie dla bohaterstwa, asertywności i materialnego wynagradzania sukcesów". W społeczeństwach męskich z reguły istotną rolę odgrywa rywalizacja. Kobiecość w tej koncepcji to z kolei preferencja dla współpracy, to nastawienie na skromność, troszczenie się o słabszych i przywiązywanie wagi do - niematerialnej - jakości życia. Widać tu więc, jak oczekiwania amerykańskich rekruterów wynikały z ich backgroundu kulturowego (osiągnięcia, asertywność, rywalizacja), tak samo zresztą jak holenderskie dziedzictwo kulturowe (skromność, współpraca) ukształtowało rekrutowanego.

Wymiar męskość-kobiecość można według mnie odnieść, przynajmniej w jakichś fragmentach, do wymiaru ekstrawertyzm-introwertyzm. Ekstrawertyczną jest kultura amerykańska, za introwertyczne uznać można kultury wschodnioazjatyckie. Kobieca jest cała Skandynawia, męskie - USA, Chiny, Włochy, Wielka Brytania, RPA, Australia. 

Jakie stąd można wyciągnąć rady dla rekrutowanych? Na pewno warto dowiedzieć się, z jakiego kraju jest firma, do której idziemy na rozmowę :) Bo choć w dobie globalizacji i korpo-kultur wpływ kultur narodowych może być do pewnego stopnia redukowany, to czasami, w najmniej spodziewanych momentach, kultura danego kraju może mieć zasadniczy wpływ na to, jak nam się w danej firmie pracuje. Albo czy nas w ogólne do niej przyjmą.


_______

czwartek, 7 lutego 2013

Najdziwniejsze pytania rekrutacyjne (w USA w 2012)


Dziwne pytania rekrutacyjne to chleb powszedni rekrutowanych. Chyba każdy, kto co najmniej kilka razy był na rozmowie rekrutacyjnej, zetknął się z pytaniem, które albo od razu albo z perspektywy czasu ocenił jako nieszablonowe, zaskakujące, dziwne. Pytania takie padają na całym świecie. W USA popularny w tym kraju portal pracy Glassdoor co rok publikuje listę najdziwniejszych pytań rekrutacyjnych, które zadano w minionym roku na rozmowach rekrutacyjnych właśnie w Stanach Zjednoczonych.

Lista powstaje w oparciu o pytania przesyłane przez samych rekrutowanych, którzy podając treść pytania, informują też, w jakiej firmie im je zadano. Niektóre z dwudziestu pięciu super-ciekawych pytań AD 2012 brzmiały tak:

- "Gdybyś miał pozbyć się jednego ze stanów w USA, który by to był i dlaczego?" (zadane w firmie Forrester). Rekruterzy w Polsce mogą zmodyfikować to pytanie i pytać o województwa.

- "Ile jest krów w Kanadzie?" (Google). Ciekawe, czy można sprawdzić w Google.

- "Ile kwadransów potrzebowałbyś, by wejść na Empire State Building?" (JetBlue). U nas oczywistym zamiennikiem byłby tu Pałac Kultury i Nauki w Warszawie.

- "Przez drzwi wchodzi właśnie pingwin w sombrero. Co mówi i po co tu jest?" (Clark Construction Group).  W tej firmie panować musi fajna atmosfera, a w powietrzu być może nawet unosi się zapach marihuany.

- „Jakie piosenki najlepiej opisują twoją etykę pracy”? (Dell)

- „Do twojego biura wchodzi Jeff Bezos i mówi, że daje ci milion dolarów na zrealizowanie twojego najlepszego pomysłu biznesowego. Co to by było?” (Amazon)

- „O czym myślisz, kiedy jesteś sam w samochodzie?” (Gallup)

- „Wymień trzech laureatów nagrody Nobla”. (BenefitsCONNECT)

- „Gdybyśmy przyszli do ciebie na kolację, co byś nam  przygotował?” (Trader Joe’s)

- „Jak zrobiłbyś kanapkę z tuńczykiem”? (Astron Consulting). Okazuje się, że ludzie, którzy na jednej z rozmów rekrutacyjnych zaraz po studiach zadali mi pytanie ‘Jak przygotowujesz sobie śniadanie’ byli prekursorami i wyznaczyli trendy w Ameryce.

- „Wybieramy się z żoną na wakacje. Co byś nam polecił?” (PWC)

- „Oszacuj, ile jest okien w Nowym Jorku”. (Bain & Company)

- „Jaka jest twoja ulubiona piosenka. Zaśpiewaj ją nam” (LivingSocial). Kolejna firma z pewnie fajną atmosferą.

- „Policz kąt, jaki tworzą wskazówki zegara, gdy mamy godzinę 11:50”. (Bank of America). Ja bym upierał się przy tym, że zawsze korzystam z zegarków elektronicznych.

- „Czy kiedykolwiek ukradłeś długopis z pracy?” (Jiffy Software)

- „Wybierz dwójkę celebrytów, którzy mogliby być twoimi rodzicami”. (Urban Outfitters). 

- „Jakim byłbyś przyborem kuchennym?” (Bandwidth.com)

Pełna lista pytań tutaj.

Nie zdziwiłbym się, gdyby niektóre z nich zadane były wyłącznie dla zabawy, bez żadnej „intencji rekrutacyjnej”. Z drugiej strony, można się uprzeć, że w zasadzie każde pytanie rekrutacyjne może coś powiedzieć o kandydacie. Ot, choćby to, gdzie kazano kandydatowi śpiewać jego ulubioną piosenkę, być może pozwoliłoby lepiej poznać jego zachowanie w sytuacji nietypowej czy stresującej. Być może.

Niektóre pytania natomiast uważam za zdecydowanie idiotyczne, np. to, o czym myśli kandydat w samochodzie albo jakim mógłby być przyborem kuchennym.

Całkiem podobają mi się pytania zmuszające do podjęcia jakiegoś analitycznego problemu, np. to o liczbę krów w Kanadzie czy liczbę okien w Nowym Jorku. Choć wydają się „z kosmosu” i niemożliwym pewnie jest udzielenie poprawnej odpowiedzi, to ich celem jest tu raczej zmuszenie kandydata do „głośnego myślenia”; pewnie trochę badają kreatywność i umiejętność wyciągania wniosków.

Generalnie jednak, gdy czytam pytania z podobnych list, uświadamiam sobie, jak nudnym muszę być rekruterem ze swoim „dlaczego chce pan zmienić pracę”.

_______