czwartek, 25 września 2014

Poradnikowe absurdy rekrutacyjne, czyli o której godzinie najlepiej aplikować na ofertę pracy

Zetknąłem się gdzieś niedawno z radą na temat tego, w jakie dni, a nawet o jakich godzinach aplikować na ofertę pracy, by zwiększyć swoje szanse otrzymania telefonu od rekrutera. Nie pamiętam już, co radzili, wygląda więc na to, że nie były to rady warte zapamiętania. Postanowiłem za to temat zgłębić sam i podzielić się swoimi przemyśleniami.

Rano czy wieczorem

W tym krótkim tekście autor sugeruje, że może mieć sens aplikowanie rano (np. pomiędzy 6 a 9), gdyż istnieje szansa, że przeglądający napływające aplikacje rekruter doceni nasz "entuzjazm" w poszukiwaniu pracy (it says you're an enthusiastic early bird). Trudno mi sobie wyobrazić poszukiwanie pracy jako czynność entuzjastyczną. Łatwo mi natomiast wyobrazić sobie, że osoba, która z kolei wysłała swoją aplikację wieczorem, również jest wartościowym kandydatem, gdyż np. - tu zupełnie wymyślam - cechuje go(ją) wytrwałość, skoro nawet wieczorem, będąc bardziej zmęczonym(ną), jest w stanie zebrać się i wysłać CV.

A co z samą szansą przeczytania maila od nas przez rekrutera, w zależności od tego, czy wyślemy go rano czy wieczorem? Jeśli rano, szansa duża, gdyż rekruter otrzyma maila podczas swoich pierwszych godzin pracy. Ale jeśli wieczorem - też niemała, bo może sprawimy, że mail od nas będzie pierwszym, jaki po przyjściu do pracy rano otworzy rekruter. A może wysłać dwa razy - rano i wieczorem? I jeszcze dla pewności raz po południu?

W piątek czy w poniedziałek

Jeśli więc nie wiadomo, o jakiej porze dnia aplikować, może przynajmniej wiadomo coś o najlepszym dniu na wysłanie swojej aplikacji? Okazuje się, że tak. Podobno najlepszym dniem do zaaplikowania jest piątek. Jak policzył portal eFinancialCareers.com (bazując na własnych danych), o ile od poniedziałku do czwartku na jedno zamieszczone w portalu CV przypada od 1.5 do 1.7 wykonanych przez rekruterów wyszkukiwań CV, to w piątek proporcja ta wzrasta do 2. Tego więc dnia rekruterzy są  najwyraźniej bardziej aktywni. 

Skąd - o ile to w ogóle prawda - piątek? Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy to to, że rekruterzy z firm rekrutacyjnych, którzy zwykle swe spotkania statusowe mają w poniedziałki (i na nich chwalą się swoimi wynikami lub tłumaczą się z ich braku), piątek traktują jako ostatni dzień na podreperowanie KPI-ów i doszukanie jeszcze kilku CV. Ale uwaga! W tym samym tekście mamy również pogląd, że to nie piątek, a poniedziałek - i to najlepiej wcześnie rano - zwiększa to szansę znalezienia się maila z naszą aplikacją na szczycie skrzynki odbiorczej rekrutera, którego uwagę chcemy przykuć. A może wtorek? Bo rekruterzy złapali drugi oddech i po zagonionym poniedziałku (spotkania,  maile)  mają wreszcie czas, by dzwonić do kandydatów?


Sami widzicie, że trochę śmieszne są te porady mające za cel maksymalizację szans w procesie rekrutacyjnym. Już tylko na podstawie dwóch zacytowanych wyżej tekstów mogę przypuszczać, że również autorzy innych tego typu rad raczej wróżą z fusów niż rzetelnie opisują mechanizmy wpływające na nasz sukces rekrutacyjny.  

Najlepiej jest po prostu zaaplikować tak szybko, jak to jest możliwe i jak mamy na to czas - bez snucia hipotez, kunktatorstwa, odwlekania czy rozważania wariantów. Lepiej skupić się na rzetelnym przygotowaniu CV i upewnieniu się, że są w nim dane kontaktowe. Tyle na początek. O resztę - nie mając na nią wpływu - się nie martwmy. 

_______