czwartek, 19 lutego 2015

Wykształcenie IT a praca testera oprogramowania

Otrzymałem jakiś czasu temu od swojej koleżanki z 7N - pracującej w obszarze testów oprogramowania - pytanie o rolę wykształcenia IT w zawodzie testera. Jak to postrzegają rekruterzy, jak to wpływa na szanse na rynku pracy, na zarobki itd.

Pisząc na taki temat, trudno nie spojrzeć na sprawę w szerszym kontekście - roli wykształcenia IT w karierze w branży IT generalnie. Poruszyłem ten temat na tych łamach dobrych parę lat temu. Czytam ten swój stary wpis i - o dziwo :) - zgodziłbym się z samym sobą z 2009 roku. Wykształcenie IT, zwłaszcza jeśli zdobyte na dobrej uczelni, znacznie ułatwia start w karierze informatycznej, gdyż daje dobre teoretyczne, ale też praktyczne (!), podstawy tego, czym przyszły absolwent będzie zajmować się w pracy.

Spotykam wprawdzie mnóstwo kandydatów - nawet z tych dobrych uczelni -  którzy twierdzą, że większość zajęć na ich studiach była nieprzydatna, że wykładowcy są często oderwani od świata biznesu, że uczy się tam technologii i podejść przedpotopowych, że w pracy można nauczyć się dużo więcej, szybciej i przydatniejszych rzeczy... Wszystko to  pewnie w dużym stopniu prawda, ale niech któryś programista powie, że programowanie obiektowe, algorytmika, bazy danych - czytam właśnie plan zajęć na 1. i 2. roku na Politechnice Warszawskiej - to są zagadnienia nieprzydatne w jego zawodzie. Widzę nawet, że na 2. roku są zajęcia z Javy. Zgoda, mogą być różnie poprowadzone, ale wierzcie mi, na niewielu studiach już na 2. roku uczą  was - przynajmniej w zamierzeniu - tego, za co z miejsca chcą dziś płacić pracodawcy.

Z testerami jest trochę inaczej. Daje się zauważyć, że wśród nich sporo większy - niż wśród programistów - odsetek osób nie ma wykształcenia informatycznego (a często nawet technicznego), a mimo to - niektórzy - są cennym wsparciem na projektach i dobrze radzą sobie zawodowo. Wspomniana koleżanka, podobnie zresztą jak ja, ukończyła socjologię. Pewien azjatycki koncern elektroniczny, mający w Warszawie spory dział rozwoju oprogramowania, swego czasu, w okresie dynamicznego wzrostu, przyjmował na stanowiska testerskie osoby bez jakiegokolwiek doświadczenia, studia również nie były wymagane. Sporo testerów mających staż w tej firmie to dziś wartościowi kandydaci w obszarze software quality assurance. Prawdopodobnie więc testerom bez wykształcenia technicznego rzeczywiście łatwiej jest - w porównaniu z innymi zawodami IT - rozpocząć i zrobić karierę w tym sektorze.

Ale czy posiadanie takiego wykształcenia - zwłaszcza studiów stricte informatycznych - nie niesie jakichś korzyści dla tych, którzy je mają? Przede wszystkim, należy pamiętać, że tester w swej pracy często komunikować się będzie z programistami oraz analitykami. Studia więc mogą przydać mu się w rozumieniu terminologii informatycznej i projektowej. Spodziewałbym się, że lepszym partnerem do rozmowy dla programisty będzie ktoś, kto zna przynajmniej podstawowe pojęcia z obszaru inżynierii oprogramowania czy prowadzenia projektów informatycznych. Inna rzecz to ta, że bardzo pożądanym na rynku "gatunkiem" testera jest ten potrafiący programować, np. w którymś z języków obiektowych lub umiejący pisać zapytania do baz danych.

Oczywiście, pojętna i chętna do nauki osoba - nawet bez studiów technicznych - ma szansę szybko wdrożyć się i być dobrym testerskim wsparciem na projekcie. Gdybym jednak - jako szef projektu - miał wybrać spośród dwóch niemal identycznych CV, gdzie właściciel jednego jest absolwentem psychologii, a drugiego informatyki, to pomimo swej wielkiej sympatii dla nauk społecznych postawiłbym jednak najpierw na tego drugiego.


_______

czwartek, 5 lutego 2015

Krytyczna analiza CV - na przykładzie kandydatki na prezydenta

W tym roku przeprowadzona zostanie w naszym kraju "rekrutacja" na najważniejsze stanowisko w państwie. Wybrany zostanie Prezydent RP. O podobieństwach wyborów prezydenckich do klasycznego procesu rekrtuacji stosowanego w firmach i instytucjach pisałem pięć lat temu, przy okazji poprzednich wyborów. Dziś chciałbym rozważyć zawsze interesującą dla rekrutera kwestię, na ile CV kandydatów na prezydenta faktycznie odzwierciedla ich doświadczenie i kompetencje potrzebne na tym jednak istotnym dla kraju stanowisku.

Duże zainteresowanie mediów - także zagranicznych - wzbudza kandydatura Magdaleny Ogórek. Pomimo bezsprzecznych osiągnięć naukowych, zawodowych i dziennikarskich kandydatki, dostrzegalne jest skupienie się na jej urodzie. Być może z tego powodu zarówno ona sama, jak i wspierająca kandydaturę partia podkreślają również doświadczenie polityczne pani Magdaleny oraz jej staż w instytucjach państwowych - czyli coś, co w wykonywaniu obowiązków prezydenta powinno mieć znaczenie kluczowe.

Faktycznie, na pierwszy rzut oka CV pani Magdaleny wygląda tu co najmniej przyzwoicie (cytuję za stroną internetową kandydatki): W latach 2012 - 2014 konsultant w Narodowym Banku Polskim. Od 2008 do 2010 ekspert w Klubie Parlamentarnym SLD. W latach 2002 – 2005 pracownik administracji państwowej w tym: Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Specjalista w Departamencie Unii Europejskiej i Współpracy Międzynarodowej MSWiA i Departamencie Prasowym MSWiA, Rzecznik prasowy Europejskiej Konferencji Ministrów Spraw Wewnętrznych w zakresie poprawy bezpieczeństwa w Europie, w Centrum Informacji Rządowej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w Kancelarii Prezydenta i Biurze Integracji Europejskiej.

Gęsto od poważnych tytułów i instytucji.

W rekrutacji funkcjonuje czasem praktyka zwana background checkiem (chyba nie ma jeszcze polskiego odpowiednika tego terminu), polegająca najczęściej na sprawdzeniu przez potencjalnego pracodawcę (lub firmę zewnętrzną) zgodności informacji z CV kandydata ze stanem faktycznym. Czegoś podobnego w przypadku kandydatury Magdaleny Ogórek podjęli się dziennikarze tygodnika "Polityka", kontaktując się z instytucjami, w których swe rzekomo cenne doświadczenie miała zdobywać kandydatka. Chcieli dowiedzieć się, jak długo pracowała tam potencjalna prezydent i co tam robiła. Każdy rekruter wie, że nazwa stanowiska to jedno, a zakres obowiązków to drugie...

Małe śledztwo przyniosło pewne rezultaty. I tak, za dobrze wyglądającym na papierze stanowiskiem konsultanta w NBP stało m.in. wyszukiwanie informacji potrzebnych do realizacji filmów o tematyce okołobankowej ("wyszukiwanie ciekawostek historycznych", jak poinformowało NBP). Fantastycznie brzmiące w CV Kancelaria Prezydenta i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów okazały się miejscami, gdzie Magdalena Ogórek odbyła bezpłatne staże studenckie. Jeśli chodzi o Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, tu rzeczywiście potwierdzono fakt pracy przez 2 lata, ale Ministerstwo nie chciało ujawnić, na jakim stanowisku pracowała kadydataka ani co tam robiła.

Generalnie, dziennikarski background check, choć podstawowe fakty z CV potwierdził, o jakości doświadczenia tej kandydatki na urząd Prezydenta RP nie przekonał.

Kandydaturę Magdaleny Ogórek można uznać za pochodzącą z rekomendacji: rekomenduje ją obywatelom jedna z partii politycznych. Oto, jak partia broniła doświadczenia swojej kandydatki: "Dr Magdalena Ogórek, jak wielu młodych ludzi, zdobywała swoje pierwsze doświadczenie zawodowe w oparciu o różne formy zatrudnienia, w tym praktyki i staże. Niejednokrotnie, w obecnej sytuacji w Polsce, dla wielu młodych osób to jedyna szansa na wejście na rynek pracy i rozpoczęcie kariery zawodowej". To bezsprzeczny fakt.

Dwie rekruterskie nauki płyną z tego prezydenckiego epizodu:

1) Niezależnie od autorytetu polecających, zawsze rzetelnie weryfikuj doświadczenie kandydata, gdyż,
2) Papier wszystko przyjmie.


_______