poniedziałek, 2 marca 2015

Czy kobiety w świecie programistycznym muszą bardziej się starać?

Absolutnie nie piszę tego z okazji zbliżającego się 8. marca i Dnia Kobiet - stwierdzam fakt. Spośród ok. 30 kandydatów programistów .NET, jakich spotkałem w ciągu ostatnich ok. dwóch miesięcy, kobiet miałem dwie i gdybym miał wybrać top 5 (z całej 30-stki), obie spokojnie weszłyby do piątki. Jedną udało nam się zatrudnić, w przypadku drugiej ubiegła nas inna firma.

Były lepsze od większości męskich kontrkandydatów zarówno w kryteriach interpersonalnych (np. lepsza komunikacja), jak i technicznych (np. większa wiedza z inżynierii oprogramowania, wyższe umiejętności algorytmiczne). Świetnie mówiły po angielsku, w czym też górowały nad panami.

Nie trzeba być statystykiem, by mój przykład zdyskwalifikować jako bazujący na zdecydowanie zbyt małej próbie (zwłaszcza kobiet). Mogło być też tak, że wspomniane dwie panie - jako jedyne reprezentujące swoją płeć w całej 30-stce kandydatów - po prostu dobrze zapamiętałem. Wyróżniły się z racji płci, więc trochę podświadomie wyróżniam je w czysto zawodowych kryteriach? Nie sądzę, że aż tak. Jeszcze raz powtórzę: na 30 kandydatów obie byłyby w piątce.

Skłoniło mnie to do postawienia - fakt: ryzykownej - hipotezy, czy nie jest tak, że kobiety z racji swej skrajnej mniejszości (by nie powiedzieć: obcości) w środowisku programistycznym, by w nim zaistnieć i by być traktowanymi na równi z mężczyznami, muszą starać się bardziej? Sektor IT, a zwłaszcza stanowiska programistyczne, zdominowany jest przez facetów tak bardzo, że kobiety są dużo bardziej dostrzegalne, a więc i częściej poddawane - nierzadko stereotypowym - ocenom.

Wyobrażam sobie, że jeśli w jakimś zespole programistycznym - zazwyczaj wyłącznie męskim i to zwykle przez długi czas - pojawia się kobieta-programistka, jest to dla osób w nim pracujących duże wydarzenie. Wielu programistów, stykających się w swej branży już od czasów studiów prawie wyłącznie z mężczyznami, może nabrać (niekoniecznie uświadomionego) przekonania, że jeśli kobiet w programowaniu jest tak mało, to widocznie stoją za tym jakieś naturalne przyczyny. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że być może po prostu kobiety mniej się do tego nadają. (A że tak nie jest, przekonują liczne badania). 

To mogłoby powodować, że te kobiety, które już programistkami zostają - świadome swej odmienności w świecie zdominowanym przez mężczyzn - robią dużo, by udowodnić, że są tak samo dobre. Nie wiem, czy tak jest. Snuję hipotezy. Przypadek moich dwóch świetnych kandydatek daje mi do myślenia. Jeśli zupełnie w moich przypuszczeniach chybiłem, przyznam się do błędu i rozważę powrót na jakieś studia.


_______
fot.: www.devbattles.com

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W moim przypadku - w zespołach, które prowadziłem - na łącznie kilkadziesiąt osób trafiły się trzy kobiety. Każda z nich potrafiła programować na co najmniej dobrym poziomie. Z drugiej strony w trakcie rekrutacji zdarzały się kandydatki z wiedzą bliską zeru, no ale podobnie bywało z panami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że to wszystko zależy od zainteresowań i umiejętności. Czy kobieta powinna programować? Tak, jeśli to są jej obowiązki. A jeśli idzie na rozmowę kwalifikacyjną (komentarz wyżej) to musi znać przynajmniej podstawy (jeśli wymaga tego stanowisko).

    OdpowiedzUsuń
  4. Merytokracja... a nie socjalizm...

    OdpowiedzUsuń