piątek, 29 grudnia 2017

Żydowskie mądrości w rekrutacji i karierze

W kończącym rok wpisie wracam do swojej miniserii, w której przyglądam się, co na temat rekrutacji, pracy i kariery mają do powiedzenia mądrości (przysłowia i powiedzenia) różnych narodów. W związku z niedawnym Bożym Narodzeniem postanowiłem zapoznać się z przysłowiami narodu, od którego cała ta historia się zaczęła, czyli od Żydów.


Na początek nota metodologiczno-językowa. Nie znam ani hebrajskiego ani jidysz, więc przytaczane tu przysłowia brałem z przekładów angielskich (głównie) albo polskich. Zadałem sobie jednak ten trud, że każde przysłowie sprawdziłem w kilku źródłach, mając względną pewność, że faktycznie jest przysłowiem żydowskim oraz z którego kręgu kulturowego pochodzi: z hebrajskiego (w uproszczeniu: Żydzi starożytni i współcześni, mieszkańcy dawnego i dzisiejszego Izraela) czy z jidysz (z grubsza rzecz biorąc, Żydzi środkowo- i wschodnioeuropejscy).

Zacznijmy.

Naucz swój język mówić 'nie wiem' (hebr.)

Przyznanie się do niewiedzy wszystkim ludziom sprawia czasem mniejszy lub większy problem, tak jakby niewiedza była oznaką niekompetencji, niedbałości czy lenistwa. Czasami rzeczywiście może tak być. Jednak często niewiedza jest rzeczą natuaralną, wynikającą np. z obszerności jakiegoś zagadnienia albo z sytuacji dla nas nowej, nieznanej. Mamy wtedy prawo nie wiedzieć. Przyznanie się przez kandydata na rozmowie rekrutacyjnej do niewiedzy jest dla mnie oznaką intelektualnej uczciwości, czasem wręcz pewnej odwagi. Jeśli natomiast kandydat, ewidentnie czegoś nie wiedząc, próbuje udawać, że wie albo zgaduje, wtedy - jak to mówimy w rekrutacji - zapalają się lampki.


Słowa powinny być ważone, nie liczone (jid.)

Przejrzałem dosłownie setki przysłów żydowskich i jeśli jest jakaś grupa przysłów, która liczebnie się wyróżnia, to są to te pochwalające wstrzemięźliwość w mówieniu. Lepiej nie mówić nic, niż mówić głupio. Gadulstwo nie popłaca. Mądremu człowiekowi wystarczy jedno słowo itd. Gadulstwo rzeczywiście nie popłaca. Lepiej mniej i na temat niż dużo i o niczym. Także (a może zwłaszcza) na rozmowie rekrutacyjnej.


Nie ufaj nikomu, kto mówi ci o wszystkich swoich kłopotach i o żadnych radościach (jid.)

Są narody, które lubią sobie ponarzekać. Wtedy rozmowa dwóch przedstawicieli takiej nacji może brzmieć jak konkurs "Kto ma gorzej". Pewnie stoi za tym jakieś uzasadnienie psychologiczne. Jednak z rekrutacyjnego punktu widzenia, kandydata, którego w jego byłych pracach spotykały same nieszczęścia (wredny szef, słaba polityka firmy, niezasłużenie niskie zarobki, źle zarządzany projekt, fatalnie dobrane technologie itd. itd.) najzwyczajniej nie chce się zatrudnić. No chyba że jest programistą i zna najnowszego Angulara.


Zawieraj nowe przyjaźnie, ale nie zapominaj o starych (jid.)

Coś jak w tym sprzedażowym powiedzeniu o klientach: że klient utrzymany jest o wiele ważniejszy i wartościowszy od pozyskanego. I w rekrutacji (i w życiu!) chyba też się to sprawdza. Z czysto pragmatycznego punktu widzenia, warto mieć choćby możliwość podania kontaktów referencyjnych do osób, które pracowały z nami w naszych dawnych firmach. (Pracodawców tak dawnych, że spośród naszych kolegów tam nikt już nie żyje, można oczywiście potraktować bardziej ulgowo).


Kiedy oszuści spotykają rzeczywiście uczciwego człowieka, są tak zdumieni, że uznają go za oszusta jeszcze większego od nich (hebr.)

Filozoficzne. Czy w karierze i biznesie warto czy nie warto być uczciwym? Nigdy nie zgadzałem się z poglądem, że tylko (albo głównie) cwani i bez skrupułów osiągają sukcesy. Cieszy mnie, że potwierdzają to mądrości starego i doświadczonego narodu. 


Kłamstwo może zabrać cię daleko, ale bez nadziei na powrót (jid.)

O tym samym, ale bardziej zdroworozsądkowo. Na krótką metę, także w rekrutacji, kłamstwo może przynieść pożądany efekt. Ale na dłuższą metę... Polskie powiedzenie mówi tu o krótkich nogach.


Dużo zawodów - mało dochodów (jid.)

Żydowski praktycyzm stawiający na specjalizację, bycie dobrym w jednej rzeczy, a nie rozmienianie się na dobne. Trochę dyskusyjne. Owszem, warto być w czymś dobrym, ale przy błyskawicznie zmieniającym się dziś świecie warto też chyba mieć jakieś "opcje B".


Osiemdziesiąt procent sukcesu to pojawienie się (Woody Allen)

Nie wiem, skąd wziął 80%, a nie np. 75% (ja skłonny byłbym celować bliżej 30%), ale coś w tym jest. Spróbujcie nie przyjść na żadną ze swych rozmów rekrutacyjnych i obliczcie swą skuteczność w otrzymaniu pracy. Być - to już coś. Być a nie być - kolosalna różnica.


_______

2 komentarze:

  1. Z tego co pamietam,
    - Fil meluches wejnig bruches ;)
    (wiele zawodow, malo dochodow)
    A co do produktow specjalistow IT...
    Sedzia pyta:
    - czym sie oskarzony zajmuje ?
    - jestem artysta
    - ?? ale my tu mamy w aktach: Szlomo Aprikozenkranc, wytworca parasoli
    - a zrobi sobie pan sedzia porzadny parasol...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do ostatniego, 80% bierze się z zasady Pareta, która mówi, że 80% rezultatów otrzymasz przy włożeniu tylko 20% wysiłku.

    OdpowiedzUsuń