niedziela, 24 czerwca 2018

Rekrutacja i praca przyszłości - na podstawie "Black Mirror"

Jak będzie mogła wyglądać rekrutacja w dalekiej przyszłości? Kilku podpowiedzi doszukałem się w świecie, w którym nie goszczę często - w świecie seriali, a konkretnie w serialu "Black Mirror".


Gdy porównuję swoje zaangażowanie w seriale z zaangażowaniem większości moich znajomych, mogę powiedzieć, że jestem początkującym amatorem w krainie niezłych fachowców. Większość podejmowanych regularnie prób "wkręcenia się" w jakiś serial kończę zwykle na drugim odcinku. A jednak i mi udaje się od czasu do czasu znaleźć w bogatej ofercie serialowej coś dla siebie. W ostatnich kilku miesiącach takim odkryciem był serial "Black Mirror", opowiadający - każdy odcinek to odrębna historia - o możliwych scenariuszach przyszłości, mających związek z widzianymi już dziś trendami w obszarze technologii, mediów społecznościowych czy mediów generalnie.

Tak jak nie przepadam za gatunkiem science fiction, tak "Black Mirror" w przypadku wielu odcinków chłonąłem, a to dlatego, że twórcom udało się wymyślane, dotyczące przyszłości scenariusze bardzo ściśle powiązać z tym, z czym do czynienia w jakimś stopniu mamy już dziś. Fantazje scenarzystów można tu uznać za finalne - choć tylko możliwe (często: oby nie urzeczywistnione faktycznie) - etapy czegoś, czego zwiastuny mamy wokół siebie w drugiej dekadzie XXI wieku. Jak może wyglądać za te kilkadziesiąt lat społeczeństwo, relacje między ludźmi, praca, rozrywka? Odpowiedzi (czy może raczej podpowiedzi) na te pytania starają się dać twórcy "Black Mirror".

A jak może wyglądać rekrutacja? Tak. Niech będzie to objawem zboczenia zawodowego, ale właśnie takie pytanie przy okazji kilku odcinków sobie postawiłem.

W jednym z nich ludzie są w stanie - za pomocą specjalnych implantów, tzw. ziaren, wszczepianych za uchem - nagrywać wszystko co widzą i słyszą, by później, za pomocą pilota, móc odtworzyć dowolny fragment przeżytej przez siebie przeszłości; odtworzyć przed samym sobą lub pokazać to doświadczenie komuś, np. w telewizorze. W serialu możliwości takie prowadzą do ciekawych perypetii rodzinnych - niepokojący się o swe biologiczne ojcostwo mężczyzna, podejrzewając swą żonę o zdradę, każe jej odtworzyć mu konkretny wieczór, podczas którego, jak podejrzewał, mogło dojść do zdrady (nie będę spojlerował, czy do zdrady faktycznie doszło:).

W serialu implanty takie są dobrowolne. Gdyby - pomimo dobrowolności - stały się powszechne (tak jak dziś posiadanie konta na Facebooku), czy nie byłoby to idealnym narzędziem dla rekruterów, chcących dowiedzieć się, jak faktycznie (a nie w relacjach) wyglądała przeszłość danego kandydata? Zapytany o swój największy sukces zawodowy (albo o porażkę), nie musiałby nic opowiadać. Wystarczyłoby, że odtworzyłby kawałek "filmu". Ale ziarna byłyby bronią obosieczną. Bo i kandydat, chcąc wiedzieć, jaka panuje w firmie atmosfera czy kultura pracy, nie zadowoliłby się relacją słowną, a chciałby wszystko zobaczyć na własne oczy (i usłyszeć na własne uszy). Odcinek nosi tytuł "The Entire History of You".

W innym odcinku ("Nosedive") świat relacji międzyludzkich mocno uzależniony jest od systemu ocen (w skali 1-5), jakie ludzie przyznają sobie nawzajem, nawet w prozaicznych, codziennych sytuacjach. Przykładowo, kupujesz kawę w Starbucksie, sprzedawca był miły, dajesz mu pięć gwiazdek (on tobie też może). Coś jak dziś w Uberze, tylko że rozciągnięte na wszystkie inne interakcje. Oceny otrzymane od osób popularnych i lubianych mają większą wagę, bardziej wpływają na twoją średnią. A co najważniejsze, system ocen nie istnieje ot tak sobie, lecz ma znaczenie dla realnych szansach życiowych ludzi. By móc kupić mieszkanie na dobrym osiedlu, bohaterka odcinka musi mieć średnią min. 4.5. Ponieważ brakuje jej kilka dziesiątych, desperacko próbuje zabiegać o popularność zwłaszcza wśród swoich bardziej lubianych przez system znajomych.

Niewinne początki społecznego oceniania mamy w świecie zawodowym już dziś, np. w postaci rekomendacji na LinkedIn - i tych pisanych osobiście przez rekomendujących, i tych "automatycznych", gdzie wystarczy wyklikać kompetencje, które rekomenduje się u danej osoby. Jako rekruter nigdy nie przywiązywałem większej wagi do tego systemu, wiedząc, jak łatwo można wyprosić kurtuazyjne rekomendacje oraz widząc, jakie czasem dziwne kompetencje nieznani mi ludzie polecają u mnie... Czy jednak w przyszłości ktoś nie wpadnie na pomysł, by wykorzystać "mądrość grupową" do stworzenia powszechnie używanego systemu oceniającego ludzi i wykorzystywanego także przez rekruterów? A co, jeśli ktoś już na taki pomysł wpadł? (patrz: Social Credit System tworzony w Chinach).

Jedną z ciekawszych według mnie diagnoz współczesności i prognoz przyszłości autorzy serialu zawarli już w drugim odcinku pierwszej serii, zatytułowanym "Fifteen Million Merits". Odcinek ten dotyka wręcz samej istoty pracy i jej potencjalnego miejsca w świecie przyszłości. W świecie tym jedyną wykonywaną przez ludzi pracą jest jazda na rowerach stacjonarnych i zbieranie w ten sposób punktów (merits) wymienianych na dostęp do niewyrafinowanej, a wręcz prymitywnej rozrywki (np. talent shows). 

Fabułę można czytać jako komentarz do zmian na rynku pracy i możliwego zastąpienia w niej ludzi przez roboty. W scenariuszu tym ludzie są - jako siła robocza - zbędni, a podstawowym problemem jest znalezienie im zajęcia. Jest całkiem prawdopodobne, że przed przed podobnym wyzwaniem (znalezienia zajęcia tym grupom pracowników, których zastąpi robotyzacja i AI) zarządzający społeczeństwami staną w perspektywie kilku najbliższych dekad. 

Ale czy już dziś nie jest trochę tak, że w pracy jeździmy na rowerach (tylko 13% ludzi na świecie jest zaangażowanych w swoją pracę), a zarobione "punkty" i czas wolny przeznaczamy na oglądanie seriali? Oh, wait...


_______