niedziela, 30 grudnia 2018

Chirurg radzi rekruterowi

Co robić, by pracować lepiej? Powstało i powstaje na ten temat tysiące książek, rad udziela pewnie już miliony coachów. Zaciekawiło mnie, co ma do powiedzenia na tym polu człowiek, który - jeśli nie pracuje lepiej - umiera mu więcej ludzi. Sięgnąłem po książkę amerykańskiego chirurga, Atula Gawande, pt. "Better: A Surgeon's Notes on Performance".



Co decyduje o jakości pracy szpitala? Odpowiednia liczba i odpowiednie kompetencje lekarzy i pielęgniarek? Z pewnością. Infrastruktura i aparatura szpitalna? Bezsprzecznie. Organizacja pracy? Jak najbardziej. Morale personelu? Również. Ale jest coś jeszcze. Coś, co potrafi dramatycznie wpłynąć choćby na liczbę infekcji w każdym szpitalu. Chodzi o... nawyk mycia rąk przez lekarzy i pielęgniarki. Rzecz teoretycznie najprostsza z tych wszystkich i możliwa do wykonania w prawie każdych warunkach, a jednak - gdy dołożyć czynnik ludzki i odpowiednią skalę - kolosalnie trudna do pełnego zaimplementowania i tak samo kolosalnie wpływająca na rozprzestrzenianie się chorób.

(Wiedzieliście, że lekarz - nawet zwykły internista - powinien myć ręce po każdej wizycie pacjenta? Moi lekarze wydają się mieć tajemne antybakteryjne moce, bo raczej nie myją).

Pierwsza część książki Gawande to mini traktat na temat nawyków. Mycie rąk w medycynie ma swoją historię, ma swoich pionierów, ma swoje ofiary. Jak każdy nawyk z kategorii tych raczej uciążliwych, wywołuje mniejszy lub większy, świadomy lub nie, opór. Przekonał się o tym człowiek, który pierwszy dowiódł wpływu (nie)mycia rąk na śmiertelność w szpitalach, ojciec współczesnej antyseptyki, niemiecki Węgier Ignaz Semmelweis. W połowie XIX wieku, w swoim szpitalu w Wiedniu terroryzował wręcz personel w tej kwestii, wrzeszcząc na lekarzy i pielęgniarki, co prowadziło do buntu i unikania przez nich mydła i umywalki.

To prosta lekcja z zarządzania nie tylko dla ordynarotów szpitali, ale dla wszystkich, którzy wdrażają jakiekolwiek zmiany odgórnie, bez wyjaśnienia ich znaczenia i bez dwustronnej komunikacji z tymi, których zmiany będą dotyczyć. Każda branża, każda firma, każdy zawód ma jakiś swój obszar "mycia rąk" - grupę czynności niespektalularnych, nudnych, czasem uciążliwych, ale które trzeba wykonać, bo w skali masowej ich niewykonanie odbije się na wynikach (w szpitalu umrą ludzie, w firmie spadnie sprzedaż). Nawet jednak najbardziej słuszne i skuteczne praktyki, jeśli w odbiorze ludzi funkcjonują jako opresja, nie przyjmą się.

Inne dwa przykłady, na których Gawande pokazuje, czym jest dobre planowanie i egzekwowanie, to organizacja wojskowych szpitali polowych przez armię amerykańską w Iraku i kampania szczepień przeciw polio w Indiach. Jest też trochę o etyce lekarskiej.

Szczególnie jednak podobały mi się te fragmenty książki, w których autor pokazuje, że również w życiu jednostki różnica pomiędzy robieniem czegoś dobrze a robieniem czegoś tak sobie - może nie aż tak dostrzegalna w jednorazowym działaniu - przemnożona przez tysiące powtórzeń daje efekt gigantyczny. 

Przykład z codziennej pracy rekrutera. Wnikliwe przeczytanie CV kandydata przed spotkaniem rekrutacyjnym, nie zawsze będące stałą praktyką rekruterów (jak mycie rąk przez lekarzy) to 5-10-minutowy nakład pracy. W przypadku pojedynczego spotkania rekruter czytający CV jest tylko trochę lepiej przygotowany od rekrutera nie czytającego CV. To jedno czy dwa dodatkowe pytania, które mogą być efektem takiej lektury, aż tak dużo nie zmienią. Ale w skali masowej różnica w znajomości kandydatów przez obu rekruterów i we wnikliwości ich pytań będzie już zauważalna. Czasem wręcz pozwoli wychwycić coś, czego niewychwycenie będzie już poważnym zaniedbaniem zawodowym, błędem w sztuce.

Czytając kiedyś przed spotkaniem z kandydatem jego CV, zauważyłem, że wśród wielu projektów, które opisał i wielu dat, które tam się pojawiły, dwie daty nie pasowały mi do siebie. Była jakaś przerwa albo nakładały się (teraz już nie pamiętam). Na spotkaniu spytałem kandydata o to, a ten zmieszany wypalił mi, że skłamał co do tych dat, bo bał się, że gdyby wpisał prawdziwe, to źle by to wyglądało. Bez nawyku lektury CV przed spotkaniem być może pominąłbym ten szczegół, czego skutkiem mogłoby być przepuszczenie kandydata, który kłamie w CV. 

Inna myśl Gawande, z której mogą czerpać rekruterzy (i nie tylko), to checklisty. (Checklist manifesto, jedna z pierwszych jego książek, dotyczy właśnie checklist). To proste a niedoceniane narzędzie, które może przydać się np. do tego, by mieć pewność, że na spotkaniu rekrutacyjnym zapytaliśmy o wszystko o co powinniśmy byli spytać.

Większość z nas ma to szczęście, że nasze błędy i zaniedbania w pracy nie powodują, że ktoś umrze. Lektura Better: A Surgeon's Notes on Performance daje jednak do myślenia na temat własnej pracy i bycia w niej dobrym niezależnie od tego, co się robi. Drobne rzeczy kumulują się w duże rzeczy - tak bym to chyba w jednym zdaniu streścił. Czy polecam lekturę? W wersji angielskiej niekoniecznie, bo medyczne terminy przysporzyły mi trochę kłopotów i momentami odbierały przyjemność z czytania. Polska wersja jest. Ale skoro macie już jednozdaniowe streszczenie, to i tak nie musicie :)

A w Nowym Roku życzę Wam, żebyście z lekarzami i ich wydajnością mieli kontakt co najwyżej z książek - czyli zdrowia!



_______

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz