środa, 7 września 2011

Rekrutacja na stanowisko rekrutacyjne, czyli rekrutowanie rekrutera

Rekruterzy, rekrutując, najczęściej rekrutują dla kogoś. W firmie rekrutacyjnej rekrutują dla innych firm, będących ich klientami. W działach rekrutacji rekrutują najczęściej do innych działów w swoich własnych organizacjach. Choć więc rekrutują dla swoich firm, to też rekrutują dla kogoś, tu też mają swoich klientów, klientów wewnętrznych. Rzadko zdarza się, że rekruterzy rekrutują dla siebie, poszukując osób bezpośrednio do swojego zespołu. Jako że z sytuacją taką mam obecnie do czynienia i jako że jakaś część czytelników tego bloga to pewnie rekruterzy, myślę, iż nie od rzeczy będzie podzielić się swoimi spostrzeżeniami w tym temacie.

Po bardzo wielu rekrutacjach IT prowadzonych w ostatnich miesiącach i bardzo różnym doświadczeniem ze skutecznością ogłoszeń rekrutacyjnych, ciekawiło mnie, jaki będzie tzw. response w przypadku stanowiska nie-IT, stanowiska rekruterskiego (choć związanego z obszarem IT). Jest nieźle co do liczby aplikantów, sporo gorzej jeśli chodzi o adekwatność kandydatur. Tylko co siódma aplikacja była akedwatna (tzn. pochodziła od kandydata posiadającego jakiekolwiek (!) doświadczenie rekrutacyjne w IT) na tyle, by w ogóle być rozważoną. Ciekawym byłoby poznanie danych o adekwatności aplikujących osób w zależności od różnych branż czy różnych krajów. Moje doświadczenie jest takie: rekruterzy, aplikując, nie są bardziej od innych zdyscyplinowaną kategorią zawodową. Również jeśli chodzi o stosowanie się do zaleceń z ogłoszenia rekrutacyjnego, np. tego o przysłaniu listu motywacyjnego. Tylko ok. co szósta (!) aplikująca osoba dołączyła do aplikacji list, choć w ogłoszeniu prośba o niego była wprost wyrażona. A co jeśli, akurat tak jak w tym przypadku, rekrutujący chciał zwrócić uwagę na to, jak ktoś komunikuje się w pisemnie? 

Innym zagadnieniem są spotkania rekrutacyjne, na których rekruterzy rekrutują rekruterów. Te, w których ja w uczestniczyłem (w roli rekrutowanego), zazwyczaj miały dość luźną strukturę i w sumie znacząco odbiegały od podręcznikowego modelu rozmowy rekrutacyjnej. Tak jakby rekrutujący, mając przed sobą na rozmowie rekrutera podejrzewali, że będzie on wiedział, jak odpowiadać na standardowe pytania, więc rozmowa dotyczyła w sporej części zagadnień pozamerytorycznych, np. zainteresowań. Ma to o tyle sens, że rekrutując do swojego zespołu, rekrutujący - poza merytoryką - chce również bardziej całościowo poznać osobę, z którą  będzie pracował. Nie najmniej ważnym kryterium jest tu to, czy po prostu lubimy daną osobę.

Wracając do aplikantów, zaaplikowały również dwie osoby, które kiedyś prowadziły rekrutacje z moim udziałem i nie udzieliły mi feedbacku. Kandydaci bardzo takie rzeczy pamiętają... Uświadomiłem sobie, że najbardziej profesjonalne rekrutacje, w jakich uczestniczyłem jako kandydat, były przeprowadzone nie przez rekruterów. Oby tego samego nie powiedziały kiedyś osoby, które będę rekrutował wkrótce ja :)

________

2 komentarze:

  1. hah dobre :)czysta prawda:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako osoba rekrutowana potwierdzam, że brak informacji o wyniki rekrutacji jest jednym z najczęściej popełnianych błędów, który (w moim przypadku) zapada w pamięć jak mało co. Od razu rodzi się u mnie reakcja alergiczna na taką firmę.

    PS. Wiem Pan czego nie robić, więc jest Pan na dobrej drodze by być po Jasnej Stronie Mocy i zapadać w pamięć rekrutowanym tylko pyzytywnie.

    L.

    OdpowiedzUsuń