czwartek, 31 marca 2011

Angielski - zrób to sam

Angielski jest ważny. Kompetencje komunikacyjne w języku Szekspira są jednymi z najczęściej powtarzających się wymagań wymienianych w ogłoszeniach rekrutacyjnych, niezależnie od branży. Być może nawet jest to wymaganie - oprócz wykształcenia - najczęściej powtarzające się w ogłoszeniach (inna sprawa, że czasem na wyrost). Fakt pozostaje faktem, że angielski często w pracy jest potrzebny (a podczas rekrutacji sprawdzany), gdyż nawet jeśli nie pracujemy w firmie międzynarodowej, to coraz częściej w miejscach, w których pracujemy, istnieje - przynajmniej od czasu do czasu - konieczność porozmawiania z kimś nie władającym językiem polskim.

Znany problem z nauką języka angielskiego w naszym kraju to ten, że w polskich szkołach w edukacji dużą wagę przywiązuje (przywiązywało?) się do nauki gramatyki, zaniedbując przy tym żywą komunikację. Takie jest odczucie moje i wielu osób z mojego pokolenia, które nie zaznały jeszcze dobrodziejstw (i przekleństw) prywatnej edukacji i multimediów. Zwykle angielski mówiony poprawia się znacznie u tych osób, które miały okazję wyjechać na dłużej za granicę lub zaraz po studiach rozpocząć pracę w firmie (faktycznie) międzynarodowej. A co z tymi, które nie miały i nie mają okazji rozmawiać na co dzień (lub chociaż od święta) po angielsku? Jak mogą poprawić swój angielski?

Istnieje kilka "domowych" sposobów, którymi chciałbym się podzielić. "Domowych", ponieważ nie każdy ma czas i pieniądze, by oddać się w ręce profesjonalisty (nauczyciela czy lektora).

1) Podcasty - czyli po prostu audycje publikowane w internecie i odtwarzalne na wszelkiego typu mp3-playerach. Wśród nich mnóstwo podcastów edukacyjnych, z słuchanym i polecanym przeze mnie podcastem ESL.

2) Koledzy z zagranicy - jedno z forów na Skype'ie umożliwia poznanie osób z całego świata, chcących doskonalić swój angielski. Wystarczy zostawić swój skype'owy nick, określić poziom angielskiego, zapoznać się z wybranymi osobami skądkolwiek i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać.

3) Audiobooki - jest ich coraz więcej i dla osób o różnym poziomie znajomości angielskiego. Wprawdzie słuchając audiobooka dużo bardziej rozwiniemy umiejętności słuchania angielskiego, a nie mówienia, ale przynajmniej na rozmowie o pracę po angielsku będziemy mogli potem chociaż zrozumieć pytanie, nawet jeśli nic nie będziemy w stanie powiedzieć :)

4) Kluby konwersacyjne - popularne głównie w większych miastach. To grupy ludzi (różnych narodowości), poznających się np. na forach językowych, którzy regularnie spotykają się, by konwersować po angielsku.

Te "domowe" sposoby pozwolą na przyzwoite opanowanie lub "odświeżenie" kompetencji konwersacyjnych.

A na koniec dzisiejszego wpisu, bardzo podobający mi się, dotyczący pracy, angielski cytat, który znalazłem w aplikacji "Quotations" na iPhone'a (właśnie, to kolejne możliwy sposób na ćwiczenie angielskiego):

"There are no menial jobs, only menial attitudes". (William Bennet)


_______

wtorek, 22 marca 2011

Małysz, fabryki iPhonów i satysfakcja w pracy

Kończący karierę sportową Adam Małysz powiedział kilka dni temu: "Do swojej pracy zawsze jechałem z uśmiechem. Nie wyobrażam sobie, że niektórzy chodzą do pracy, bo muszą, to straszne". Muszę powiedzieć, iż miałem mieszane uczucia co do tej myśli. Oczywiście, być może nie znam całego kontekstu wypowiedzi. W każdym razie, w powyższym cytacie - przynajmniej dla mnie - da się słyszeć ton niemal oburzenia na to, że można wykonywać pracę, która nie jest czyjąś życiową pasją. Być może (nawiasem mówiąc bardzo szanowany przeze mnie) pan Adam, fruwając w przestworzach nieco stracił kontakt z ziemią i zapomniał, że bardzo wielu ludzi pracuje, bo po prostu musi. (Ciekawi mnie, czy również z uśmiechem i przyjemnością Adam Małysz jeździł kręcić nie najwyższych lotów reklamy telewizyjne).

Większość osób pracuje, bo musi. Na pewno do osób takich należą pracownicy chińskich fabryk, w tym fabryk produkujących sprzęt elektroniczny, w tym fabryk produkujących iPhony. Jeden z ostatnich odcinków lubianego przeze mnie podcastu "The Psych Files" poświęcony był satysfakcji w pracy, a zainspirowany został artykułem w magazynie "Wired" dotyczącym pracy właśnie w fabrykach iPhonów firmy Foxconn. Już sam tytuł tego artykułu ("1 Million Workers. 90 Million iPhones. 17 Suicides. Who's To Blame?") mówi wiele o perspektywach na satysfakcjonującą i dającą zawodowe spełnienie pracę w podobnych miejscach. A jednak, wierzcie lub nie, zarządzający fabrykami podejmują starania, by uczynić pracę na liniach produkcyjnych choć trochę bardziej interesującą. HR chyba nigdzie nie styka się z zadaniami tak poważnymi - mogącymi, jak widać z powyższego tytułu, dotyczyć dosłownie kwestii życia i śmierci. (Mroczną ciekawostką jest fakt, że w niektórych fabrykach mieszczących się w wysokich budynkach instalowane są wokół tych budynków siatki, by neutralizowały ewentualne samobójcze skoki).

Z pomocą przychodzą tu działy psychologii badające obszar przemysłu i organizacji pracy. Kluczowe wnioski, do jakich dochodzą badacze w tej dziedzinie, mają zastosowanie chyba w każdej pracy: od ekstremalnie pasjonującej (byłej) pracy Adama Małysza do przyprawiającej o samobójstwo monotonnej harówy chińskiego robotnika. Oto niektóre z nich:
1) Ważne jest fizyczne otoczenie miejsca wykonywania pracy, ładnie wyglądające pomieszczenia. Przydają się wszelkie udogodnienia, takie jak np. kawiarnie, kantyny, czy pokoje z grami wideo lub telewizją.
2) Urozmaicanie wykonywanych zadań. Nawet na linii produkcyjnej da się zorganizować pracę tak, by co jakiś czas dawać pracownikom nowe zadania - np. w sposób rotacyjny.
3) Zapewnienie, by każdy pracownik, także ten najbardziej szeregowy, miał pełen obraz wytworzonego dobra/produktu (sense of completeness) i by znał swoją rolę w wytworzeniu go.
4) Przynajmniej pewien zakres autonomii, możliwość podejmowania decyzji, posiadanie poczucia wpływu.
5) Otrzymywanie feedbacku (w jakiejkolwiek formie) informującego o rezultatach wykonywanej przez siebie pracy.

To abecadło w organizowaniu miejsca pracy, samej pracy i zarządzaniu ludźmi. To prawda, że nawet najlepsze wdrożenie go nie sprawi, iż proste i powtarzalne prace staną się ekscytujące na miarę skoków narciarskich. Na początek dobre i to. Małysz też nie od razu lądował poza punktem "K".


_______

wtorek, 15 marca 2011

Dobre CV = jasne CV

Jest wiele elementów, które mogą decydować o źle napisanym CV. Źle napisane CV to CV, które w sposób nieadekwatny, niepełny lub nieczytelny informuje o profilu zawodowym i atutach potencjalnego pracownika. Większość błędów związanych z pisaniem CV da się chyba przypisać do którejś z tych trzech kategorii: nieadekwatne, niepełne, nieczytelne. Przykładowo, brak informacji o realizowanych zadaniach na danym stanowisku - niepełność; brak jasnych informacji co do długości zatrudnienia u poszczególnych pracodawców - nieczytelność. Niewymienienie przez specjalistę IT technologii, w których pracował w danym miejscu - niepełność; brak informacji o charakterze projektu, w którym brało się udział - nieczytelność.

A nieadekwatność? Mamy z nią do czynienia wtedy, gdy informacje zawarte w CV - nawet jeśli pełne i czytelne - są nieodpowiednie z punktu widzenia rekrutacji, w której bierze się udział. Najbardziej typowy przykład to CV przeładowane korporacyjnym żargonem. Pełno w nim wtedy skrótów i terminów typowych nie tylko dla branży, w której się pracuje, ale nawet dla danej organizacji. Nie trzeba przekonywać, że są to terminy/skróty niezrozumiałe często nawet dla ludzi z tej samej branży, nie mówiąc już o innych sektorach. Używając ich w nadmiarze, wcale nie prezentujemy się jako osoba bardziej kompetentna. Sprawiamy jedynie, że nasze CV staje się po prostu niezrozumiałe dla czytelnika.

Warto więc, opisując swoje doświadczenia, zadać sobie pytanie, czy używana przez nas terminologia i akronimy nie wywołają w czytelniku efektu odwrotnego do zamierzonego. Słyszałem (a może czytałem?) gdzieś kiedyś, że każdą dobrą teorię naukową da się wyjaśnić barmanowi w pubie (sens jest taki, że każda dobra teoria naukowa jest w zasadzie prosta i da się wyjaśnić nawet laikowi). Czy nie podobnie powinniśmy podchodzić do opisywania obowiązków zawodowych? Nie zachęcam do testowania zrozumiałości swoich CV w pubach - w każdym razie nie permanentnie - aczkolwiek o ogólnej zasadzie warto pomyśleć.


________
grafika: Acrowiki

środa, 2 marca 2011

Rekrutacja rekrutera



Ponieważ w ostatnim czasie w moim rekruterskim życiu zawodowym nastąpiła dość istotna zmiana - zmiana pracy - dziś wpis poświęcony temu tematowi. Jak to wygląda, gdy rekrutowany jest rekruter? Czasem bywam o to pytany przez znajomych (spoza branży), a pytający zwykle podejrzewają, że rozmowa kwalifikacyjna, na której miejsce kandydata zajmuje inny rekruter, wygląda wtedy zupełnie inaczej; że rozmowa taka musi być niesamowita - coś jak partia szachów, w której naprzeciw siebie siedzą znający się doskonale rywale i każdy z nich zna albo przewiduje kolejny ruch przeciwnika. To przesada. Fakt, chyba mniej jest tzw. standardowych pytań, ale rozmowa wygląda w dużej mierze normalnie, tak jak inne rozmowy rekrutacyjne.

Paradoksalnie, czasem z pozoru łatwe pytania mogą wydać się dosyć trudne lub zaskakujące. Pamiętam, jak kiedyś na jednej rozmowie (jako kandydat) zawiesiłem się na pytaniu "Z jakimi ludźmi lubi pan pracować?". Po prostu wydało mi się ono naraz tak złożone, by nie powiedzieć filozoficzne, że zupełnie nie wiedziałem, jak w parozdaniowej wypowiedzi się do niego odnieść. Na szczęście rekrutujący szybko przyszedł mi z pomocą, zadając pytanie "To może z jakimi pan nie lubi?" i tu już poszło dużo, dużo łatwiej - mówiłem chyba z pół godziny (haha!).

Na koniec refleksja na temat standardów rekrutacyjnych, do jakiej doszedłem, patrząc wstecz na całość rekrutacji, w których od początku swojej drogi zawodowej (blisko 7 lat temu) - jako kandydat - uczestniczyłem. To smutne, ale w większości rekrutacji nie otrzymałem ostatecznego feedbacku na temat finału rekrutacji, pomimo odbytych spotkań rekrutacyjnych. Co ciekawe, jeśli już feedback otrzymywałem, to raczej w rekrutacjach, które nie były prowadzone przez działy HR lub przez firmy rekrutacyjne... Czy pamiętam firmy, które nie dały mi feedbacku? Pamiętam doskonale, nawet jeśli było to dawno. Te, które dały mi feedback, też pamiętam. Zgadnijcie, które wspominam pozytywnie, a których nie chciałbym polecić.


_______