niedziela, 26 kwietnia 2015

O rekrutacji w IT w Indiach

Miniony tydzień spędziłem w oddziale mojej firmy Indiach, w mieście Gurgaon niedaleko Delhi, gdzie miałem okazję zobaczyć, jak rekrutuje się w sektorze IT w tym drugim najludniejszym kraju świata. Rzeczy, których tam się dowiedziałem, są ciekawe zarówno dla rekruterów jak i programistów. Było tam trochę potwierdzonych faktów, ale i parę mitów na temat tego, jak postrzega się Indie jako miejsce uprawiania IT i rekrutowania w tym sektorze.

Po pierwsze: w Indiach nie ma aż tak wielu developerów, jak mogłoby się wydawać. Populacja Indii - dziś 1.25 miliarda i szybko rosnąca; do 2025 roku Indie mają prześcignąć Chiny pod tym względem - sugerowałaby dziesiątki milionów dostępnych programistów, tymczasem trzeba wziąć pod uwagę, że to nadal kraj rozwijający się, głównie rolniczy i z wysokim (ok. 25%) poziomem analfabetyzmu. W Indiach pracuje ok. 2.75 mln programistów, o 850 tys. mniej niż w USA, które mają wszak czterokrotnie mniejsza populację. Będzie jednak lepiej (dla Indii): ich populacja jest młoda i nadal szybko rosnąca, co ma dać im pierwszeństwo w światowym rankingu programistycznych zasobów do 2017 roku.

Ale te 3 mln programistów rozproszonych jest po całym olbrzymim kraju, z dominującymi skupiskami w Bangalore, Mumbai, Delhi, Hyderabad, Chennai... Hindusi nie są mobilni. Powoduje to zróżnicowanie kraju (zwłaszcza kulturowe, językowe, klimatyczne), jego rozmiar i sama kultura, tradycyjna, z silnym przywiązaniem do regionu i rodziny. W efekcie, chcąc rekrutować np. w Mumbai, tam budując swój hinduski zespół developerski, trzeba założyć, że będzie trzeba ograniczyć się do tego miasta i okolic (ok. 12 mln ludzi), zapominając raczej o pozostałych regionach.

Kolejna hinduska specyfika: nadreprezentacja (jak na branżę IT) kobiet. Stanowią ok. 30% programistów, o wiele więcej niż w naszej części świata (ok. 10%). To ciekawe, gdyż biorąc pod uwagę stopień rozwoju kraju, jego kulturę i ogólną sytuację kobiet tam, można byłoby się spodziewać mniejszego odsetka. Wśród wyjaśnień przyczyn tego fenomenu spotkałem się z tą, że branża nowych technologii jest szczególnie atrakcyjna dla kobiet w Indiach jako ta, gdzie liczą się tylko kompetencje intelektualne (a nie np. siła fizyczna, wciąż przydatna w wielu istotnych w Indiach sektorach); jako ta, gdzie pracuje się przede wszystkim w biurze (co ma znaczenie przy tamtejszym gorącym klimacie); wreszcie jako branża w tym kraju względnie nowa, gdzie nie miała szansy zakorzenić się oparta w dużej mierze o komputerowe gadżety męska "kultura komputerowa". Jakakolwiek nie działaby tu przyczyna, pod względem odsetka kobiet w IT Indie naszą część świata przewyższają i jest to - moim zdaniem - pozytywne.

Niezbyt pozytywny - zwłaszcza dla hinduskich rekruterów - jest za to fakt (stwierdzony przez kilka osób, z którymi rozmawiałem) powszechnego i niekiedy skrajnego naciągania faktów w CV przez kandydatów w Indiach. W Europie zakładamy, że wszystko, co zostało napisane w CV to w dużej mierze prawda; że odstępstwa zdarzają się jedynie od czasu do czasu. W Indiach jest inaczej. Nie wiem, czy odwrotnie (czyli że większość w CV to kłamstwo, a nieliczne fragmenty to prawda), pewnie aż tak nie. W każdym razie, spora część wysiłku rekrutacyjnego idzie w weryfikację prawdziwości tego, co w CV napisał kandydat, np. czy adekwatnie ocenił swoje techniczne kompetencje.

No i różnice kulturowe czy mentalnościowe. Gdy spytałem jednego z szefów tamtejszych zespołów developerskich (Duńczyk, pracuje w Indiach od pięciu lat) o rekrutacyjne wyzwania, z jakimi się zmaga, bardzo ciekawie opowiadał mi przez blisko 10 minut, przy czym ani razu nie wspomniał o kompetencjach technicznych lokalnych programistów, a własnie o różnicach kulturowych. O tym, że człowiek wychowany w kulturze skrajnie hierarchicznej (indyjska), ceniącej podporządkowanie i posłuszeństwo, często nie może odnaleźć się w środowisku - jak skandynawskie - egalitarnym, gdzie ceni się branie odpowiedzialności i inicjatywę. 

Hierarchiczność społeczeństwa hinduskiego sprawia kłopot zarządzającym zespołami developerskimi jeszcze w tym, że hinduscy programiści rzadko zadowalają się samym programowaniem. By awansować społecznie i finansowo, muszą piąć się w hierarchii, po 3-4 latach od rozpoczęcia kariery chcą być team leaderami, po 6-7 project managerami itd. Rozbudowane struktury hinduskich firm oferują wiele kolejnych szczebli, po których można piąć się w karierze.

I weź tu człowieku rekrutuj. Znajdź spośród 300 kandydatów - tylu mniej więcej aplikuje na programistyczne stanowisko publikowane w portalu pracy przez moje koleżanki z hinduskiej rekrutacji - człowieka dobrego technicznie, z CV opisującym stan faktyczny, z fajną osobowością i dopasowaniem kulturowym (są tacy). Tak jak przed hinduskimi kierowcami, którzy przy panującym na ulicach Indii permanentnym łamaniu zasad, dają na ogół radę, tak i przed hinduskimi rekruterami - chylę czoła.


_______

dawniejszy wpis na podobny temat: "O wyzwaniach rekrutacji bardzo międzykulturowej".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz