poniedziałek, 28 maja 2018

Jak to jest na uczelni, ale z drugiej strony barykady


Nowe role zawodowe rodzą nowe wyzwania, ale i dają nowe perspektywy. Oto, co dała mi debiutancka dla mnie rola prowadzącego zajęcia na uczelni.





Jednym z milszych, osobistych doświadczeń na zakończonej niedawno konferencji InfoShare była możliwość niespodziewanego spotkania kilku czytelników bloga oraz byłych kandydatów. Serdecznie wszystkich pozdrawiam, zwłaszcza Pana Piotra, który – jak wyznał – przeczytał chyba wszystkie tutejsze wpisy. Miłe słowa czytelników przyjmowałem jednak z pewnym poczuciem winy ze względu na dłuższy już brak nowych wpisów. Pora przełamać impas, pisząc jednocześnie o powodzie, dla którego impas ów miał miejsce.

Otóż wróciłem na uczelnię i to po tej drugiej, niestudenckiej stronie barykady. Zacząłem uczyć studentów, a konkretnie prowadzić warsztaty z employer brandingu na Uniwersytecie SWPS. Pomyślałem, że może są tu wśród czytelników (czy to ze świata HR czy z IT) osoby, które kiedyś będą rozważać przygodę z nauczaniem – wtedy moje tu doświadczenia mogą okazać się ciekawe i może przydatne (np. dla podjęcia decyzji „wejść w to czy nie”).

By nie było zbyt akademicko (w tym stereotypowym, nie zawsze prawdziwym rozumieniu akademickości), wypunktuję może konkretnie, jakie praktyczne plusy i minusy widzę w związaniu się (w moim przypadku: ograniczonym czasowo) z uczelnią.


Plusy:

1) Powiększasz swoją wiedzę w wykładanym obszarze

Oczywiście, by w ogóle trafić na uczelnię, zwykle musisz coś już wiedzieć i najlepiej gdzieś się z tym pokazać. (Ja sam zostałem zauważony i polecony, gdy reprezentowałem 7N jako prelegent na konferencji ngPoland.) Ale jeśli poważnie traktujesz swoje zadanie przekazania wiedzy innym, musisz spędzić mnóstwo czasu, by wiedzę tę – sam dla siebie – sobie ułożyć, a najlepiej jeszcze ją powiększyć. Stara to prawda i zdecydowanie ją potwierdzam: jednym ze skuteczniejszych sposobów rzeczywistego zgłębienia czegoś jest próba nauczenia tego czegoś innych. Dzięki przygotowaniu i poprowadzeniu tych zajęć wiem dużo więcej (i lepiej) z dziedziny, której one dotyczyły. Dodatkowo, dzięki temu, że moi studenci często już mieli doświadczenie zawodowe i to w obszarze HR, dzięki wymianie doświadczeń mogliśmy zyskiwać wspólnie.


2) Zdobywasz punkty w personal branding

Praca na uczelni jest zajęciem – pewnie nie w takim stopniu jak dawniej, ale nadal – prestiżowym. Zyskuje twoja marka osobista (w firmie i poza nią, może nawet w domu :), zyskuje twoje CV. To trochę jak z wydaniem książki. Mój dobry znajomy (z branży IT) powiedział mi niedawno, że nic tak nie zbudowało jego marki osobistej jak właśnie wydanie książki w jego obszarze technicznym. Z pracą na uczelni jest chyba podobnie. Uwiarygodnia cię to jako eksperta.


3) Zyskujesz nowe możliwości

Poznajesz nowych ludzi, z innego niż dotychczas środowiska, co zawsze jest cenne. Przykład: po wykładzie otwartym, jaki w ramach współpracy z uczelnią przeprowadziłem niedawno, przesłała do mojej firmy swoje CV osoba z ciekawym doświadczeniem w employer brandingu. Gdybym poszukiwał takiej osoby, to mam gotową, dobrą (przynajmniej po CV) kandydatkę. Również wśród moich studentów były osoby, które mógłbym zaprosić do współpracy. 


4) Zyskujesz pewność siebie w wystąpieniach publicznych, doskonalisz warsztat prezentacyjny

Każdy wykład, każde ćwiczenia to trening w wystąpieniu przed grupą ludzi, trening w prowadzeniu prezentacji, trening we współpracy z grupą, w zarządzaniu czasem. Jeśli nie jesteś urodzonym mówcą, jeśli dobre rezultaty w tej dziedzinie osiągasz raczej dzięki przygotowaniu i doskonaleniu niż talentowi (mój przypadek), taki trening jest bezcenny.


5) Zyskujesz nową perspektywę

W różnym sensie. Ot, choćby to, że dopiero po stanięciu po drugiej stronie barykady uświadomiłem sobie, jak bardzo – na szczęście czasami – uciążliwym studentem byłem w tych dniach swoich czasów studenckich, gdy na zajęciach chichotałem się, wymyślając spontaniczne, sytuacyjne żarty wspólnie z moim serdecznym i podzielającym humorystyczną „estetykę” kolegą. Prowadzenie zajęć sprawiło, że teraz staram się nawet w komórce nie grzebać, gdy ktoś mówi do mnie jako członka publiczności, gdyż wiem, że i to może przeszkadzać. Z drugiej strony, zmiana perspektywy powoduje, że możesz poczuć się jak twoi dotychczasowi nauczyciele (od podstawówki aż po studia), którzy walcząc o spokój w klasie mówili ci nieraz „powiedz, z czego się śmiejesz – wszyscy się pośmiejemy”.


6) Poszerzasz horyzonty

Napiszę tu tylko, że kiełkuje u mnie pomysł na książkę. Pewnie nie wykiełkowałby, gdyby nie materiał, z jakim zetknąłem się, przygotowując się do zajęć. Czy zakiełkuje na tyle, by zapuścić korzenie i wzrosnąć? Nie wiem, gdyż -> patrz: punkt 1 w „Minusy”.


7) Zyskujesz dodatkowe źródło dochodu

Nawet jeśli finanse nie są (jak w moim przypadku) głównym motywatorem pracy na uczelni i nawet jeśli przynajmniej na początku wkład czasowy (patrz: Minusy, pkt 1) w osiągnięty efekt jest spory, dodatkowy przelew z innego źródła niż twój główny pracodawca jest okolicznością, całościowo rzecz rozpatrując, życiowo sprzyjającą :)



Minusy

1) Tracisz czas wolny

W każdym razie, w moim przynajmniej przypadku, dużo czasu wolnego. Jeśli chcesz przeprowadzić ciekawe, dopracowane pod każdym względem (np. czasu trwania – wbrew pozorom, to niełatwe) zajęcia; jeśli przygotowujesz je pierwszy raz i nie do końca wiesz, czego możesz się spodziewać; jeśli z natury lubisz być przygotowany, licz się z poważnym ograniczeniem innych pozazawodowych aktywności w trakcie kilku miesięcy poprzedzających start twoich debiutanckich zajęć.



Podsumowanie

Plusów sześć, minus jeden, ale istotny. Nie na tyle jednak, by przeważyć. Przeważyło coś innego. Rozpoczynając prowadzenie zajęć, traktowałem pierwszy semestr jako „okres próbny”. Robiłem to pierwszy raz i chciałem sprawdzić, jak będzie. Zależało mi zwłaszcza na feedbacku ze strony studentów, bym wiedział, czy to, czego się podjąłem, ma sens – dla nich, a tym samym dla mnie. Ze zbyt dużą niechęcią nadal wspominam swoich niektórych słabych (pod różnym względem) wykładowców ze studiów, bym miał stać się po latach jednym z nich. Z drugiej strony, byli i ci świetni, będący – także do dziś – autorytetami i też ze względu na różne rzeczy. Jaki był feedback? Powiedzmy, że rokuję ;) Będzie kontynuacja.

Czy warto spróbować? Zastrzegając, że sytuacja sytuacja każdego jest indywidualna, ostrożnie napiszę, że można.


_______