Książkę „Seven
Habits of Highly Effective People” Stephena Coveya kupiłem w jednym z
najbardziej niesamowitych miejsc, w jakim kiedykolwiek kupiłem książkę – w
małej, obskurnej księgarence, w małym miasteczku Cape Coast na wybrzeżu
tropikalnej Afryki, w Ghanie. Spędzałem tam w zeszłym roku urlop (polecam).
W dniu, w którym
przypadkowo trafiłem na „Seven Habits”, urlop mój zmierzał już ku końcowi i o
tamtejszym rynku księgarskim zdążyłem wyrobić sobie pewną opinię. Taką
mianowicie, że niemal wszystkie książki, jakie są tam w obiegu, należą do
którejś z trzech kategorii: 1) podręczniki szkolne, 2) książki o Bogu, 3) książki
samorozwojowe (albo samopomocowe): „Jak zjednać sobie Boga”, „Jak być bogatym”,
„Jak zjednać sobie Boga, by sprawił, bym był bogaty” i tak dalej. Pamiętam, że
sprzedający mi książkę młody, sympatyczny Ghanijczyk, był pod wrażeniem i nie
dowierzał, że uda mi się ją przeczytać ze względu na jej grubość (ok. 300
stron).
Gdybym nie znał
wcześniej (choćby ze słyszenia) tej pozycji i miał ją ocenić tylko po tytule,
na pewno bym jej nie kupił. Tytuł brzmi dla mnie okropnie, mocno tak jak
wymyślone przez mnie tytuły powyżej. Ale że o książce wiedziałem, że to uznany klasyk
i że w oparciu o jej tezy funkcjonują wykorzystywane na całym świecie programy rozwojowe
i szkoleniowe, postanowiłem dać jej szansę.
Książka nie jest
o nawykach. Albo może – zdecydowanie nie tylko o nawykach. Jej tytuł jest
mylący o tyle, że sugeruje, że książka jest zestawem łatwych do zastosowania,
szybkich, praktycznych porad, które sprawią, że będziemy skuteczni, wydajni i generalnie prący do przodu.
„Seven Habits”
jest o czymś dużo więcej. Jest o sprawach – nie waham się użyć słowa –
fundamentalnych. Oczywiście, mnóstwo praktycznych rzeczy też jest, np.: jak
zarządzać czasem (klasyczny podział zadań w matrycy „ważne i pilne” pochodzi
właśnie z tej książki), jak skutecznie delegować, jak prioryteryzować, jak
negocjować czy jak budować relacje. Ale siła książki Coveya leży dla mnie nie w
pojedynczych, praktycznych poradach (tzw. quick
fixes), ale w całościowej filozofii, której główne tezy osobiście do mnie przemawiają.
Jedna z nich: traktuj
ludzi tak, by byli dla Ciebie celem, a nie środkiem do celu. Tylko w ten sposób
możesz zbudować u nich zaufanie, tylko tak możesz stworzyć trwałe relacje. Dopiero razem
z zaufaniem i relacjami przyjdzie skuteczność. Tej bowiem, zdaniem Coveya, nie osiąga się dzięki łatwym
trickom czy wspomnianym quick fixes, lecz
dzięki zaplanowanej, systematycznej, często ciężkiej – pracy.
Czy polecam książkę „Seven Habits of Highly Effective
People”? Można spróbować. Jeśli
kogoś nie odstraszą wielkie słowa i trochę moralizatorski styl (przynajmniej w
wersji angielskiej, którą czytałem), powinien łatwo przebrnąć i obstawiam, że
niewiele będzie rzeczy, z którymi się nie zgodzi. A nawet jeśli nie stanie się dzięki
niej bardziej skutecznym człowiekiem (wiedzieć a wprowadzić w życie to jednak kosmiczna
różnica), dowie się przynajmniej, co się czyta w równikowej Afryce.
_______
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz