wtorek, 18 stycznia 2011

Rekruter certyfikowany

Interesującą inicjatywą w branży head-hunterskiej w ostatnim czasie była ta, z którą wyszło Polskie Forum HR: inicjatywa certyfikacja konsultantów (w domyśle: rekrutacji). Skąd taki pomysł?

"Biorąc pod uwagę niepokojące sygnały pojawiające się na rynku, podważające kompetencje Konsultantów i tym samym poddające w wątpliwość poziom jakości usług dostarczanych przez agencje zatrudnienia, Polskie Forum HR przygotowało projekt mający na celu określenie standardu kompetencji Konsultantów, zajmujących się wspieraniem klientów w obszarze profesjonalnej rekrutacji i selekcji. Certyfikat pozwoli wyróżnić na rynku te osoby, których kwalifikacje i doświadczenie są gwarantem wysokiej jakości usług".

Nie wiem, co od samego początku nie spodobało mi się w tej inicjatywie. Czy to, że od ubiegających się o ów certyfikat oczekiwano listu motywacyjnego (przecież sami certyfikujący piszą, co jest celem certyfikowania: "Certyfikat pozwoli wyróżnić na rynku te osoby, których kwalifikacje i doświadczenie są gwarantem wysokiej jakości usług"), więc po co cokolwiek uzasadniać? Czy konieczność referencji od przełożonego (a co z samozatrudnionymi)? Czy to, że w komisji przyznającej certyfikaty są ludzie z niektórych firm, o których z rynku miewałem nie najlepsze opinie? Czy to, że we wspomnianej komisji są ludzie ze stażem w rekrutacji krótszym od mojego? I że nie ma tam ludzi z wiedzą o moim sektorze (IT)? Czy może to, że certyfikat ma kosztować 400 złotych (czy to nie śmiesznie mało jak na cokolwiek wartościowego)?

Co do tego, że certyfikat taki większej wartości dla mnie jako rekrutera mieć nie będzie, nie miałem wątpliwości. Uznałem jego wartość za fikcyjną, a sprawie postanowiłem przyjrzeć się na forach. Krytyka i wręcz wyśmianie inicjatywy przez kolegów z branży nie zdziwiły mnie. Żartów było tyle, że w pewnym momencie, powodowany chyba instynktem wstawienia się za wyśmiewanym, chciałem doszukać się czegoś wartościowego w tym projekcie. I znalazłem jedną rzecz: zwrócenie uwagi na "niepokojące sygnały z rynku"...

Konkluzję mam jedną: dla każdego rekrutera certyfikatem powinno być jego własne nazwisko. Każdy kontakt z kandydatem i każdy kontakt z klientem to praca na taki certyfikat. 400 złotych to może i - jak na certyfikat - niedużo, ale znam lepsze sposoby wydania takiej kwoty. Tyle kosztuje np. bilet w tę i z powrotem samolotem do Mediolanu.


_____

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz