niedziela, 24 stycznia 2016

Jak to widzi rekruter, jak to widzi kandydat - cz. II

Zestawienie wrażeń kandydata i rekrutera po spotkaniu rekrutacyjnym ujęte w poprzednim blogowym wpisie spotkało się z dużym zainteresowaniem i pozytywnymi recenzjami. Chciałbym podziękować Panu Michałowi (wspomnianemu kandydatowi) za inspirację do ciekawego materiału. Dziś krótki wpis  z paroma refleksjami po całym eksperymencie - już włącznie ode mnie. 

Na pewno ciekawsze dla czytelników byłoby spojrzenie na spotkanie rekrutacyjne, w którym rekruter i kandydat zupełnie różniliby się we wzajemnej ocenie spotkania i siebie nawzajem. Chodzi np. o te sytuacje, w których kandydat myśli, że wypadł rewelacyjnie, spodziewa się dalszych kroków (albo wręcz oferty), po czym po kilku dniach otrzymuje telefon, że "mieliśmy lepszych kandydatów" lub w ogóle niczego nie otrzymuje... Tu mieliśmy do czynienia z poleconym (z zaufanego źródła), kompetentnym kandydatem, z poleconą (z tego samego źródła) firmą, co w sporej mierze miało efekt w obustronnych, raczej pozytywnych wrażeniach z rozmowy.

Skłonny jestem uogólnić, że ludzie raczej trafnie odczytują to, jak są odbierani w sytuacjach interpersonalnej oceny. Jedynie ci z poważniejszym deficytem inteligencji emocjonalnej regularnie i istotnie mylą się w swojej ocenie tego, jak wypadli w oczach innych. W przypadku naszego spotkania dość zgodni byliśmy co do jego pozytywnego przebiegu, co widać było choćby w obustronnej pozytywnej ocenie atmosfery spotkania. 

Choć co do ogólnej oceny byliśmy zgodni, w szczegółach było kilka różnic. Przykładowo, nie mieliśmy (jako rekrutujący) zastrzeżeń co do angielskiego; nie oceniliśmy też niektórych wyrażeń użytych przez kandydata jako zbyt kolokwialnych, bo nie wybijały się one z całościowego kontekstu i klimatu rozmowy, dość nieformalnego. (Aczkolwiek, rzeczywiście generalnie na rozmowach rekrutacyjnych trzeba się pod tym względem pilnować - nigdy nie wiadomo, jak bardzo przywiązany do "czystego języka" będzie dany rekruter). Ja z kolei nie uświadamiałem sobie, że wspomniany w ogłoszeniu minimalny wymóg tylko 2 lat doświadczenia (w konkretnej technologii) w kontekście stanowiska architekta (w domyśle: bardziej doświadczonej osoby) mógł być powodem konfuzji Pana Michała.

Cenne było uświadomienie mi zdawkowości, z jaką - w oczach kandydata - potraktowałem przekazanie informacji o firmie. Na pewno nie takie było moje zamierzenie, choć rzeczywiście pamiętam, że przy sporo już wykraczającym poza planowaną godzinę spotkaniu moje przedstawienie firmy (zwykle trwające ponad 10 minut) było pewnie zrobione zbyt pospiesznie. Cenna lekcja.

Rzeczą, która najbardziej "otworzyła mi oczy", było zwrócenie uwagi przez Pana Michała na jego dobre potraktowanie przez witające go osoby ("wszyscy pracownicy z którymi się zetknąłem byli uprzejmi i pomocni"). Nie dlatego, że dotychczas uważałem, że jest inaczej :) Uświadomiłem sobie jednak, że przychodzący do firmy kandydat często na podstawie pierwszych, spontanicznych, przypadkowych obserwacji zwykle jest w stanie poczuć atmosferę, klimat, a może i kulturę firmy. 

Choćby nie wiem, jak profesjonalnie przeprowadzone zostało spotkanie rekrutacyjne, jeśli w drodze na spotkanie kandydat minie na firmowym korytarzu kilka naburmuszonych osób, to nawet bez świadomego zarejestrowania tego, w późniejszej całościowej ocenie firmy ten zakodowany gdzieś w podświadomości moment może mieć znaczenie.


_______

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Jak to widzi rekruter, jak to widzi kandydat - cz. I

Uwaga, historyczna chwila! Jesteście oto czytelnikami pierwszego wpisu nie napisanego w 100% przeze mnie. Mało tego! Współautorem niniejszego wpisu jest kandydat. Co więcej, to kandydat, który brał udział w mojej rekrutacji i - uwaga - ocenił prowadzone przeze mnie spotkanie rekrutacyjne ze swojej perspektywy.

A było to tak. Po odbytym w grudniu w 7N spotkaniu - znając już jego (pozytywny) wynik - Pan Michał napisał do mnie z propozycją stworzenia wspólnie wpisu, który spojrzałby na spotkanie z dwóch perspektyw: rekrutera i rekrutowanego. Uznałem pomysł za bardzo fajny i w przerwie świątecznej przystąpiliśmy do dzieła. W chwili gdy piszę te słowa, nie wiem, co o spotkaniu napisał Pan Michał. I nie będę chciał wiedzieć, by niczym się nie sugerować. Przed przystąpieniem do pisania ustaliliśmy tylko ogólną strukturę tekstu: 
- Kandydat napisze o tym, co poszło mu na spotkaniu - jego zdaniem - dobrze, a co nie do końca. Ja z kolei napiszę, jak to widziałem jako rekruter (co było moim zdaniem OK i co nie do końca).
I odwrotnie:
- Ja napiszę o tym, czym jako firma (i jako rekruterzy - bo osób po stronie 7N były dwie) naszym zdaniem zaplusowaliśmy, a czym zaminusowaliśmy. I tu również skonfrontowane to będzie z tym, co na ten temat sądzić będzie kandydat.

(Struktura taka jest nawiasem mówiąc zgodna z moim postrzeganiem rekrutacji jako partnerskiej - z zachowaniem równych praw - rozmowy, gdzie firma i rekruter też muszą zaprezentować, co mają do zaoferowania, też podlegają ocenie i też mogą lub nie być wybrane).

Jak oceniłem kandydata:

Plusy:

1) Kandydat z zaufanego, wiarygodnego polecenia. Spośród kanałów rekrutacyjnych polecenia wewnętrzne cenię najbardziej. Wśród nich szczególnie wartościowe są dla mnie te, które pochodzą od osób znanych mi osobiście, do których mam zaufanie i które polecając, przekonująco uzasadniły, dlaczego osobę polecają. Tak było w opisywanym tu przypadku.

2) Kandydat - cytuję z notatek z CV, które tworzyłem podczas spotkania - "sympatyczny, kontaktowy, naturalny, normalny". (Rozwinę może, co w swojej notatkowej terminologii rozumiem przez "normalny". To pozytywne określenie kogoś, kto na spotkaniu nie próbuje przesadnie zaprezentować się jako ktoś lepszy, bardziej inteligentny/miły/kompetentny niż faktycznie jest. Normalny gość, z którym ma się ochotę pogadać na imprezie firmowej).

3) Kandydat promowany i ceniony w dotychczasowych firmach. Ten fakt nie musi nawet wyrażać się  (choć często tak jest) w zmianach nazw stanowisk. Chodzi tu bardziej o to, że z czasem powierzano komuś coraz bardziej odpowiedzialne zadania w firmie (np. liderowanie zespołowi) albo wyznaczono istotniejszą rolę w projekcie.

4) Bardzo dobra komunikacja. Wiadomo: konkretnie, rzeczowo, wyczerpująco, na temat. W profesji analityka biznesowego (takie stanowisko piastuje Pan Michał) to szczególnie ważne.

5) Techniczny, developerski background kandydata (pracował na stanowisku programisty w przeszłości). Nie jest wprawdzie konieczne, by analityk biznesowy był osobą "techniczną", aczkolwiek jeśli już jest - i potrafi dzięki temu lepiej rozumieć programistów, z którymi współpracuje - to atut.

6) Dobry warsztat analityczny, dotyczący np. znajomości metod pozyskiwania wymagań biznesowych czy znajomości notacji UML.

7) (w kontekście stanowiska, na które kandydat był rekrutowany) Doświadczenie we współpracy w rozproszonym terytorialnie zespole.

8) Dobry wgląd w swoje słabe strony.


Minus?

1) Pan Michał dopiero od trzech miesięcy pracuje w obecnej firmie, a już otwarty jest na nowe oferty zawodowe. To zawsze rodzi w rekruterze wątpliwości co do motywacji do odejścia, dlatego też wątkowi temu poświęciliśmy szczególną uwagę na spotkaniu. Krótki staż w obecnej firmie sam w sobie minusem może nie jest (zwłaszcza jeśli poprzednio kandydat wykazał się stabilnością w przebiegu swojej kariery), aczkolwiek mi takie sytuacje zawsze każą mieć się na baczności - choćby po to, by być pewnym, że to co oferujemy nie jest w zasadzie tym, co kandydat chce zostawić za sobą.


A jak wypadliśmy my jako 7N?

Plusy:

1) Chyba udało nam się stworzyć dobrą, przyjazną atmosferę na spotkaniu. Może i lekko nieformalną, ale skłaniającą przez to do obustronnej szczerości i konkretu.
2) Sporo opowiedzieliśmy o 7N i o stanowisku, które oferujemy - z pełnym zarysowaniem kontekstu projektu.

Minusy:

1) Lekkie faux pas z mojej strony na początku spotkania, gdzie nie przedstawiłem drugiego rozmówcy z 7N (prezesa firmy :)
2) Trochę nieuporządkowany sposób prowadzenia rozmowy. Rzadko rekrutujemy razem z Sebastianem, nietypowe było też miejsce (jego pokój), co może z jednej strony pozytywnie zaowocowało lekko nieformalnym, trochę spontanicznym charakterem spotkania (pierwszy z ww. plusów), ale z drugiej mogło pozostawić wrażenie drobnego chaosu i robienia rzeczy "na hura".

Tak to wyglądało z mojej strony. Oddaję "głos" kandydatowi.

__________

Na wstępie należałoby zaznaczyć, że nie była to dla mnie typowa rozmowa rekrutacyjna poprzedzona selekcją ofert, rozsyłaniem kilkunastu CV, oczekiwaniem na kontakt ze strony firm, itd. Odbyła się nieco przypadkowo – pojawiła się myśl o tym, że warto poszukać lepszej pracy, skojarzyła mi się nazwa firmy, o której opowiadał mi kolega w niej pracujący, wszedłem na stronę i zobaczyłem ogłoszenie pasujące na pierwszy rzut oka do mojego doświadczenia. Przesłałem koledze CV, a on zaniósł do Działu Kadr. Zadzwonili, umówiliśmy się na spotkanie za kilka dni. W międzyczasie kolega podesłał mi linka do bloga o tematyce rekrutacyjnej, który prowadzi osoba, z którą miałem się spotkać. Nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się taka okazja do poznania osoby, z którą będę rozmawiał jeszcze przed spotkaniem.

Cały proces rekrutacji jest nadal (przynajmniej w momencie pisania tych słów) w toku. Z przebiegu spotkania jestem zadowolony, choć kilka rzeczy mogło pójść lepiej - o tym za chwilę. Analizując naszą rozmowę wpadłem na dosyć niestandardowy pomysł. Może pan Paweł Zdziech – autor wspomnianego bloga - zechciałby napisać wspólnie ze mną artykuł, w którym pokazalibyśmy taką rozmowę z dwóch stron – Rekrutera i Kandydata? Niewiele myśląc wysłałem maila z propozycją. Umówiliśmy się, że opiszemy – każdy ze swojej perspektywy - plusy i minusy tego jak zaprezentowałem się ja oraz Firma. Tak powstał pomysł na ten wpis. A teraz czas na główną jego treść.

Zacznę od głównego tematu rozmowy, czyli prezentacji mojej osoby i doświadczenia. Co było wg mnie pozytywnie odebrane?

Adekwatność doświadczenia do ogłoszenia – zarówno CV jak i przebieg rozmowy potwierdzały, że spełniam wymagania związane ze stanowiskiem na które zaaplikowałem; ogłoszenie było jednak tylko „przynętą” a faktyczne wymagania i ocena przydatności mnie jako Kandydata to osobne zagadnienie – Firma tworzy dopiero zespół do nowego dużego projektu.

Ogólne pierwsze wrażenie, łatwość nawiązania kontaktu – wpadłem do biura Firmy ledwo na czas, wyrwawszy się na przerwę lunchową z obecnej pracy po dosyć intensywnej połowie dnia. Nie zdążyłem nawet znaleźć w telefonie nazwiska pana Pawła, które wyleciało mi z głowy, kiedy uprzejma Recepcjonistka pytała w czym może pomóc. Niezbyt dobry początek, ale mimo to udało się szybko znaleźć tego maila, uniknąć nieporozumienia (na rozmowę zapraszał mnie inny Rekruter, który czekał właśnie na swojego kandydata), wpaść na Dyrektora pana Pawła (który miał również uczestniczyć w naszej rozmowie), trafić do odpowiedniego pokoju i ochłonąć trochę czekając na rozpoczęcie spotkania. Wszystko to w miłej i przyjaznej atmosferze, bez istotnych zgrzytów. Ciekawe, jak to wyglądało z drugiej strony ;)

Co mogło pójść lepiej?

Rozmowa po angielsku – znam ten język i używam często w pracy zawodowej i nie tylko. Generalnie udało nam się porozumieć bez większych problemów, ale nie była to płynna angielszczyzna. Wyleciało z głowy kilka potrzebnych słów, pewnie zrobiłem kilka błędów gramatycznych. Generalnie polecam wypowiedzenie na głos kilku zdań po angielsku przed rozmową, jeśli się tego nie robiło od kilku miesięcy. Co innego czytanie książek lub dokumentacji w lengłydżu, a co innego wydawanie dźwięków. Gdybym to zrobił, pewnie poszłoby lepiej.

Momentami zbyt nieformalne zachowanie – spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, bez napięcia z mojej strony (w końcu mam pracę i dopiero zacząłem myśleć o zmianie), a moi Rozmówcy okazali się sympatycznymi ludźmi. Fajnie. Szkoda tylko, że dałem się za bardzo ponieść tej atmosferze, np. rzucając mało formalnym słowem „zjebka” zamiast np. „pouczenie”. Not good. Nawet jak jest miło i przyjemnie warto się pilnować i pamiętać o formalnym i profesjonalnym wymiarze spotkania.

Jakie pozytywy widzę w prezentacji Firmy?

Miła atmosfera – mimo początkowego zamieszania szybko zajęliśmy się tym, po co się spotkaliśmy. Nie musiałem czekać, szukać sali, wszyscy pracownicy z którymi się zetknąłem byli uprzejmi i pomocni. To ułatwia spotkanie i niweluje część stresu, co jest z pożytkiem dla obu stron.

Rzeczowość – projekt, w którym ewentualnie miałbym wziąć udział został opisany prosto, rzeczowo i bez „owijania w bawełnę”. To daje nadzieję na pracę w atmosferze tworzenia i dostarczania realnej wartości, a nie polityki i kreowania dobrego wizerunku zamiast wyników.

Gdzie Firma mogła wypaść lepiej?

Na końcu spotkania miałem dowiedzieć się czegoś o samej firmie – w zderzeniu z poprzednią częścią rozmowy wyszło to nieco sztucznie, jakby „z obowiązku”, a nie naturalnie.
Ogłoszenie vs oczekiwania – ogłoszenie dotyczyło konsultanta obeznanego z jednym z systemów dla rynku ubezpieczeń. W wymaganiach wymieniono 2 lata doświadczenia w obszarze IT ogólnie i 2 lata doświadczenia w pracy z tym systemem. Natomiast podczas rozmowy telefonicznej padło słowo „Architekt”, które nie pasowało do opisanych wymagań i mogło wprowadzić zamieszanie. Na szczęście bez problemu wyjaśniliśmy tą kwestię w trakcie spotkania.

Powyższe punkty wymieniłem, ponieważ reprezentują jakieś niestandardowe doświadczenia z rekrutacji lub szczegóły warte moim zdaniem wymienienia.  Ciekawy jestem, jak to wyglądało z drugiej strony „barykady” w tym konkretnym przypadku.


[koniec wpisu kandydata]

__________

O wnioskach z zestawienia obustronnych wrażeń napiszę w kolejnym poście.