Nowe role zawodowe rodzą nowe wyzwania, ale i dają nowe perspektywy. Oto, co dała mi debiutancka dla mnie rola prowadzącego zajęcia na uczelni.
Jednym z
milszych, osobistych doświadczeń na zakończonej niedawno konferencji InfoShare
była możliwość niespodziewanego spotkania kilku czytelników bloga oraz byłych
kandydatów. Serdecznie wszystkich pozdrawiam, zwłaszcza Pana Piotra, który –
jak wyznał – przeczytał chyba wszystkie tutejsze wpisy. Miłe słowa czytelników
przyjmowałem jednak z pewnym poczuciem winy ze względu na dłuższy już brak
nowych wpisów. Pora przełamać impas, pisząc jednocześnie o powodzie, dla
którego impas ów miał miejsce.
Otóż wróciłem na
uczelnię i to po tej drugiej, niestudenckiej stronie barykady. Zacząłem uczyć
studentów, a konkretnie prowadzić warsztaty z employer brandingu na
Uniwersytecie SWPS. Pomyślałem, że może są tu wśród czytelników (czy to ze
świata HR czy z IT) osoby, które kiedyś będą rozważać przygodę z nauczaniem –
wtedy moje tu doświadczenia mogą okazać się ciekawe i może przydatne (np. dla
podjęcia decyzji „wejść w to czy nie”).
By nie było zbyt
akademicko (w tym stereotypowym, nie zawsze prawdziwym rozumieniu
akademickości), wypunktuję może konkretnie, jakie praktyczne plusy i minusy
widzę w związaniu się (w moim przypadku: ograniczonym czasowo) z uczelnią.
Plusy:
1) Powiększasz
swoją wiedzę w wykładanym obszarze
Oczywiście, by w
ogóle trafić na uczelnię, zwykle musisz coś już wiedzieć i najlepiej gdzieś się
z tym pokazać. (Ja sam zostałem zauważony i polecony, gdy reprezentowałem 7N
jako prelegent na konferencji ngPoland.) Ale jeśli poważnie traktujesz swoje
zadanie przekazania wiedzy innym, musisz spędzić mnóstwo czasu, by wiedzę tę –
sam dla siebie – sobie ułożyć, a najlepiej jeszcze ją powiększyć. Stara to
prawda i zdecydowanie ją potwierdzam: jednym ze skuteczniejszych sposobów
rzeczywistego zgłębienia czegoś jest próba nauczenia tego czegoś innych. Dzięki
przygotowaniu i poprowadzeniu tych zajęć wiem dużo więcej (i lepiej) z
dziedziny, której one dotyczyły. Dodatkowo, dzięki temu, że moi studenci często
już mieli doświadczenie zawodowe i to w obszarze HR, dzięki wymianie
doświadczeń mogliśmy zyskiwać wspólnie.
2) Zdobywasz
punkty w personal branding
Praca na uczelni
jest zajęciem – pewnie nie w takim stopniu jak dawniej, ale nadal –
prestiżowym. Zyskuje twoja marka osobista (w firmie i poza nią, może nawet w
domu :), zyskuje twoje CV. To trochę jak z wydaniem książki. Mój dobry znajomy
(z branży IT) powiedział mi niedawno, że nic tak nie zbudowało jego marki
osobistej jak właśnie wydanie książki w jego obszarze technicznym. Z pracą na
uczelni jest chyba podobnie. Uwiarygodnia cię to jako eksperta.
3) Zyskujesz nowe
możliwości
Poznajesz nowych
ludzi, z innego niż dotychczas środowiska, co zawsze jest cenne. Przykład: po
wykładzie otwartym, jaki w ramach współpracy z uczelnią przeprowadziłem
niedawno, przesłała do mojej firmy swoje CV osoba z ciekawym doświadczeniem w
employer brandingu. Gdybym poszukiwał takiej osoby, to mam gotową, dobrą
(przynajmniej po CV) kandydatkę. Również wśród moich studentów były osoby,
które mógłbym zaprosić do współpracy.
4) Zyskujesz
pewność siebie w wystąpieniach publicznych, doskonalisz warsztat prezentacyjny
Każdy wykład,
każde ćwiczenia to trening w wystąpieniu przed grupą ludzi, trening w
prowadzeniu prezentacji, trening we współpracy z grupą, w zarządzaniu czasem.
Jeśli nie jesteś urodzonym mówcą, jeśli dobre rezultaty w tej dziedzinie
osiągasz raczej dzięki przygotowaniu i doskonaleniu niż talentowi (mój
przypadek), taki trening jest bezcenny.
5) Zyskujesz nową perspektywę
W różnym sensie.
Ot, choćby to, że dopiero po stanięciu po drugiej stronie barykady uświadomiłem
sobie, jak bardzo – na szczęście czasami – uciążliwym studentem byłem w tych
dniach swoich czasów studenckich, gdy na zajęciach chichotałem się, wymyślając
spontaniczne, sytuacyjne żarty wspólnie z moim serdecznym i podzielającym
humorystyczną „estetykę” kolegą. Prowadzenie zajęć sprawiło, że teraz staram
się nawet w komórce nie grzebać, gdy ktoś mówi do mnie jako członka
publiczności, gdyż wiem, że i to może przeszkadzać. Z drugiej strony, zmiana
perspektywy powoduje, że możesz poczuć się jak twoi dotychczasowi nauczyciele
(od podstawówki aż po studia), którzy walcząc o spokój w klasie mówili ci
nieraz „powiedz, z czego się śmiejesz – wszyscy się pośmiejemy”.
6) Poszerzasz
horyzonty
Napiszę tu tylko,
że kiełkuje u mnie pomysł na książkę. Pewnie nie wykiełkowałby, gdyby nie
materiał, z jakim zetknąłem się, przygotowując się do zajęć. Czy zakiełkuje na
tyle, by zapuścić korzenie i wzrosnąć? Nie wiem, gdyż -> patrz: punkt 1 w
„Minusy”.
7) Zyskujesz
dodatkowe źródło dochodu
Nawet jeśli
finanse nie są (jak w moim przypadku) głównym motywatorem pracy na uczelni i
nawet jeśli przynajmniej na początku wkład czasowy (patrz: Minusy, pkt 1) w
osiągnięty efekt jest spory, dodatkowy przelew z innego źródła niż twój główny
pracodawca jest okolicznością, całościowo rzecz rozpatrując, życiowo
sprzyjającą :)
Minusy
1) Tracisz czas wolny
W każdym razie, w
moim przynajmniej przypadku, dużo czasu wolnego. Jeśli chcesz przeprowadzić
ciekawe, dopracowane pod każdym względem (np. czasu trwania – wbrew pozorom, to
niełatwe) zajęcia; jeśli przygotowujesz je pierwszy raz i nie do końca wiesz,
czego możesz się spodziewać; jeśli z natury lubisz być przygotowany, licz się z
poważnym ograniczeniem innych pozazawodowych aktywności w trakcie kilku
miesięcy poprzedzających start twoich debiutanckich zajęć.
Podsumowanie
Plusów sześć,
minus jeden, ale istotny. Nie na tyle jednak, by przeważyć. Przeważyło coś
innego. Rozpoczynając prowadzenie zajęć, traktowałem pierwszy semestr jako
„okres próbny”. Robiłem to pierwszy raz i chciałem sprawdzić, jak będzie.
Zależało mi zwłaszcza na feedbacku ze strony studentów, bym wiedział, czy to,
czego się podjąłem, ma sens – dla nich, a tym samym dla mnie. Ze zbyt dużą
niechęcią nadal wspominam swoich niektórych słabych (pod różnym względem)
wykładowców ze studiów, bym miał stać się po latach jednym z nich. Z drugiej
strony, byli i ci świetni, będący – także do dziś – autorytetami i też ze
względu na różne rzeczy. Jaki był feedback? Powiedzmy, że rokuję ;) Będzie kontynuacja.
Czy warto
spróbować? Zastrzegając, że sytuacja sytuacja każdego jest indywidualna, ostrożnie
napiszę, że można.
_______
Hej. Jako przedsiębiorca potwierdzam że dobrze napisane cv to 80 procent sukcesu. Takich rzeczy powinno się uczyć w szkołach ponad gimnazjalnych a nie jakiś innych bzdur...
OdpowiedzUsuń