Czasami bywa tak, że wieczór spędzany w wyjątkowo miłym towarzystwie nadzwyczajnym się staje, przynajmniej jeśli chodzi o ilość spożytego alkoholu. Choć gwoli prawdy, bywa i tak, że bez towarzystwa można osiągnąć stan podobny. Niezależnie jednak od tego, czy nadużyliśmy alkoholu w towarzystwie czy samotnie (z dwojga złego, lepiej już w towarzystwie), wysoce niesprzyjającą jest okoliczność umówionego na drugi dzień spotkania rekrutacyjnego.
Do dziś nie wiem, czy kandydat, którego spotkałem tamtego dnia, był czy nie był "pod wpływem". Nie wyglądał szczególnie niekorzystnie, choć znać było jakieś zmęczenie. Zbyt też nietypowo rozsiadł się na krześle, ale przecież nie mogłem mowy ciała uznać za ważący czynnik w rekrutacji, nawet jeśli widziałem gesty tak nietypowe na rozmowie rekrutacyjnej jak chowanie twarzy w dłoniach. Tym, co jednak nie pasowało mi najbardziej, było nadmierne rozluźnienie i zbytnia, niemal nonszalancka pewność siebie. Po rozmowie zastanawiałem się. A co jeśli był trzeźwy, tylko miał po prostu specyficzny sposób bycia? Może zaprosić na drugie spotkanie? Ale jeśli będzie tak samo, to dalej będzie coś nie tak. Rekomendować klientowi - ryzyko. A jeśli jednak będzie normalnie, to znaczy, że faktycznie za pierwszym razem był wstawiony...
Jeśli nie czujemy się - z jakiegokolwiek powodu - dobrze, mając przed sobą rozmowę rekrutacyjną, nie warto ryzykować. Lepiej przełożyć spotkanie. Wydaje mi się też, że dobrze jest powiedzieć rekruterowi o jakejkolwiek niestandardowej okoliczności mogącej mieć wpływ na nasz wygląd czy zachowanie podczas rozmowy. Przykładowo, jeśli w drodze na rozmowę mieliśmy stłuczkę i czujemy, że jesteśmy poddenerwowani, lepiej by rekruter o tym wiedział, niż by potem miał niesłusznie wziąć nas za osobę nerwową czy nadpobudliwą. A z nadzwyczajnie udanym - i idealnie w towarzystwie - wieczorem zawsze lepiej poczekać do piątku.
Do dziś nie wiem, czy kandydat, którego spotkałem tamtego dnia, był czy nie był "pod wpływem". Nie wyglądał szczególnie niekorzystnie, choć znać było jakieś zmęczenie. Zbyt też nietypowo rozsiadł się na krześle, ale przecież nie mogłem mowy ciała uznać za ważący czynnik w rekrutacji, nawet jeśli widziałem gesty tak nietypowe na rozmowie rekrutacyjnej jak chowanie twarzy w dłoniach. Tym, co jednak nie pasowało mi najbardziej, było nadmierne rozluźnienie i zbytnia, niemal nonszalancka pewność siebie. Po rozmowie zastanawiałem się. A co jeśli był trzeźwy, tylko miał po prostu specyficzny sposób bycia? Może zaprosić na drugie spotkanie? Ale jeśli będzie tak samo, to dalej będzie coś nie tak. Rekomendować klientowi - ryzyko. A jeśli jednak będzie normalnie, to znaczy, że faktycznie za pierwszym razem był wstawiony...
Jeśli nie czujemy się - z jakiegokolwiek powodu - dobrze, mając przed sobą rozmowę rekrutacyjną, nie warto ryzykować. Lepiej przełożyć spotkanie. Wydaje mi się też, że dobrze jest powiedzieć rekruterowi o jakejkolwiek niestandardowej okoliczności mogącej mieć wpływ na nasz wygląd czy zachowanie podczas rozmowy. Przykładowo, jeśli w drodze na rozmowę mieliśmy stłuczkę i czujemy, że jesteśmy poddenerwowani, lepiej by rekruter o tym wiedział, niż by potem miał niesłusznie wziąć nas za osobę nerwową czy nadpobudliwą. A z nadzwyczajnie udanym - i idealnie w towarzystwie - wieczorem zawsze lepiej poczekać do piątku.
_______
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz