Napisał czytelnik z pytaniem. Pisze tak: "Chciałbym spytać kogoś kto jest rekruterem, czy popełniłem duży nietakt. Otóż we wtorek byłem na rozmowie w jednej z dużych firm headhunterskich (dodam, że nie szukam aktynie pracy, ale pan z którym się kontaktowałem mailowo wydawał się tak konkretny, że pomyślałem, czemu się nie przyjść nie pogadać). Po rozmowie zgodziłem się, aby przesłał moją kandydaturę do klienta. W dniu następnym dostałem odpowiedź, że klient chce się ze mną spotkać. Odpisałem i ustaliliśmy datę.
Niestety następnego dnia, po przespaniu się z tą myślą doszedłem do wniosku, że nie jestem gotowy na nową pracę i nie chcę jej zmieniać, zadzwoniłem do headhuntera i powiedziałem że rezygnuję z tej rekrutacji.
Panie Pawle, czy nie lepiej byłoby pójść na tę rozmowę i później odmówić?
Czy headhunter może przez to stracić premię, albo czekają go jakieś konsekwencje?
Czy takie sytuacje zdarzają się często?
Jak to jest widziane z perspektywy headhuntera?
Czy taki kandydat jest 'spalony' w firmie headhunterskiej?"
Rezygnacja kandydata z procesu rekrutacji nigdy nie jest dobrą wiadomością dla rekrutującego, o ile oczywiście temu drugiemu zależy na kandydacie. (Bo można wyobrazić sobie sytuację, w której rekruter - spośród kilku kandydatów - wybrał i zatrudnił kogoś; wtedy rezygnacja któregoś z pozostałych kandydatów nie jest problemem). Czasami rekruter ma prawo poczuć się mocno wkurzony z powodu rezygnacji, zwłaszcza jeśli do samego końca kandydat przekonywał o swoim zainteresowaniu ofertą, a ostateczny powód rezygnacji jest mało przekonujący. Wtedy najczęstszym podejrzeniem, jakie rekruter ma w stosunku do kandydata jest to, że ten drugi potraktował proces rekrutacji jako zbadanie swojej wartości na rynku, ewentualnie jako kartę przetargową w negocjacjach wyższego wynagrodzenia u obecnego pracodawcy. Myślę, że jeśli czasem w firmach rekrutacyjnych czy generalnie w działach rekrutacji pada jakieś nieparlamentarne słowo opisujące zachowanie kandydata, to może to dotyczyć takich sytuacji. W opisanym wyżej przypadku raczej tak nie było. Rezygnacja nastąpiła zaraz po przesłaniu CV kandydata klientowi, choć lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby kandydat zrezygnował zanim do rekomendacji jego kandydatury doszło.
Często winni są sami rekruterzy. Najczęściej wtedy, gdy:
1) w trakcie procesu rekrutacji, zwłaszcza podczas rozmowy rekrutacyjnej, nie potrafią zbadać motywacji kandydata. Chodzi o sprawdzenie, a) na ile faktycznie (a nie tylko w deklaracjach) kandydat zainteresowany jest odejściem z obecnej firmy, b) czego oczekuje, c) na ile nasza oferta zbieżna jest z tym, czego oczekuje.
2) za bardzo spieszą się w rekrutacji. Wiadomo, że wiele rekrutacji jest "na wczoraj" - popędzają potrzebujący szybko kogoś zatrudnić klienci (wewnętrzni czy zewnętrzni). Ale nadmierne popędzanie kandydata, niedanie mu komfortu przemyślenia decyzji zwiększa szansę jego wycofania się. Minimum jeden dzień roboczy (łącznie z konieczną na "przespanie się" z decyzją nocą - czy to nie znamienne, że i cytowany wyżej kandydat wycofał się z rekrutacji nazajutrz?) jest konieczny.
3) nie grają w otwarte karty. Gdy - świadomie lub nie - przemilczają jakieś istotne dla kandydata sprawy dotyczące stanowiska czy firmy, do której aplikuje. Również gdy nie informują o szeregu rzeczy, np. o tym, jak będzie wyglądał proces rekrutacji. Niedopowiedzenia nie budują u kandydata pewności, mnożą wątpliwości. Tylko desperat będzie cierpliwie pokonywał kolejne etapy rekrutacji, nie wiedząc, co go czeka i co mu zostanie zaoferowane. Kompletność informacji oraz otwarta komunikacja zwykle sprawdzają się w budowaniu zaufania i zaangażowania kandydata.
Czy nie lepiej byłoby pójść na tę rozmowę i później odmówić?
Zdecydowanie nie. Jeśli zamysł rezygnacji jest poważny, lepiej zrezygnować wcześniej, szanując czas drugiej strony.
Czy headhunter może przez to stracić premię, albo czekają go jakieś konsekwencje?
Raczej nie. Headhunterzy wynagradzani są głównie za końcowy efekt, czyli zatrudnienie kandydata. Tylko czasami jakaś (nieduża) część całościowego honorarium headhuntera uzależniona jest od zakończenia któregoś z etapów rekrutacji, np. 20% kwoty płatne po spotkaniu trzech kandydatów przez klienta. Pozafinansową konsekwencją może być wkurzenie klienta, zwłaszcza jeśli headhunter obiecał mu, że "ten kandydat jest super zmotywowany".
Czy takie sytuacje zdarzają się często?
To nie są niespotykane sytuacje. Czy częste? Zależy jak rozumieć częste. Gdybym miał podać jakiś procent, to że wszystkimi zastrzeżeniami (zależy od branży, od poziomu stanowisk, od jakości rekrutacji itd.) szacowałbym, że nie więcej niż 10% kandydatów rekomendowanych przez headhunterów klientom rezygnuje ze spotkania u klienta. (Jeśli są jacyś headhunterzy nie zgadzający się z tym szacunkiem, chętnie poznam ich zdanie).
Jak to jest widziane z perspektywy headhuntera?
Headhunter oczywiście nie jest szczęśliwy. Im dłużej kandydat był w procesie rekrutacji i im bardziej zapewniał go o zainteresowaniu ofertą, tym mniej szczęśliwy jest headhunter (również im większe przepadło fee, tym też jest mniej szczęśliwy :) Dobrze, jeśli wydarzenie takie skłania headhuntera do przemyślenia tego, czy nie popełnił jakichś błędów, np. któregoś z trzech wymienionych wyżej.
Czy taki kandydat jest 'spalony' w firmie headhunterskiej?
W sytuacji takiej jak powyżej (dość szybka rezygnacja, poinformowanie o niej - niestety, nie wszyscy kandydaci mają na tyle odwagi) raczej nie. Ale podczas ewentualnej kolejnej rekrutacji z pana udziałem mogą być ostrożni. No chyba że nie zanotowali wydarzenia w swoim systemie i mają dużą rotację - wtedy wydarzenie ma szansę być szybko w firmie zapomnianym. Jednak, jako były headhunter, proszę o nie wykorzystywanie tego, życząc większej pewności w przyszłych rekrutacjach :)
_______
+1
OdpowiedzUsuńCzyli mówisz, że jednak mam się zatrudnić w tamtej firmie żeby nie było chamstwa?
OdpowiedzUsuńNo dobra... Fajnie się pracowało w 7n :)
Niestety kandydaci, szczególnie na rynku IT robią to dość często. Traktują HH jako trampolinę do podwyżek u swoich obecnych pracodawców. Pańskie szacunki są podobne do moich, choć przyznaje, że nigdy nie robiłem dokładnych danych ilościowych. Pewne jest jedno, że im wcześniej zrezygnuje kandydat, tym lepiej dla wszystkich.
OdpowiedzUsuń