Poza kompetencjami, doświadczeniem, osobowością, inteligencją, odpornością na stres, zdrowiem, komunikatywnością, znajomością języków obcych, znajomościami, sytuacją rodzinną, miejscem zamieszkania i szczęściem, na nasze sukcesy/porażki rekrutacyjne i zawodowe wpływa też nasze imię i nazwisko. Artykuł na ten temat znalazłem niedawno w serwisie Workforce Management. Otóż dowiedzione jest, że rekruterzy oraz zatrudniający managerowie podczas selekcji aplikacji mniej lub bardziej świadomie kierują się samym tylko imieniem i nazwiskiem zawartym w CV. Przykładowo, w USA, gdzie przeprowadzono najwięcej badań w tym obszarze, posiadanie imienia zdradzającego przynależność do białej grupy etnicznej zwiększa szansę oddzwonienia przez rekrutera w takim stopniu, jak szansę tę zwiększa dodatkowych osiem lat doświadczenia. Emily i Greg mają dużo większą szansę bycia zaproszonymi na rozmowę niż Lakisha i Jamal.
Inne wnioski, do jakich dochodzą badacze zajmujący się tą dziedziną, są już sporo ciekawsze dla polskiego kandydata, który niemal w 100% jest białym kandydatem. Mianowicie, wychodząc od generalnej psychologicznej zasady, że wolimy rzeczy znane i podobne, amerykańscy badacze zauważają, że większą szansę na rekrutacyjny sukces mają osoby o imionach typowych, powszechnych. Zatem, Katarzyna, Anna, Aleksandra po wysłaniu aplikacji powinny statystycznie częściej być kontaktowanymi przez rekrutującego niż Filomena, Hermenegilda czy Rozalia. (Chociaż jeśli chodzi o mnie, to gdybym miał wybrać tylko na podstawie imion, zaprosiłbym Rozalię). Podobnie jest zapewne z nazwiskami. Tu chyba też typowość z rekrutacyjnego punktu widzenia lepsza jest niż nietypowość.
Na marginesie: we wspomnianym artykule wypowiada się m.in. osoba, która zawodowo zajmuje się (uwaga!) doradzaniem przyszłym rodzicom co do wyboru bezpiecznych imion dla swych pociech. Ameryka to chyba naprawdę kraina nieograniczonych możliwości.
Inne wnioski, do jakich dochodzą badacze zajmujący się tą dziedziną, są już sporo ciekawsze dla polskiego kandydata, który niemal w 100% jest białym kandydatem. Mianowicie, wychodząc od generalnej psychologicznej zasady, że wolimy rzeczy znane i podobne, amerykańscy badacze zauważają, że większą szansę na rekrutacyjny sukces mają osoby o imionach typowych, powszechnych. Zatem, Katarzyna, Anna, Aleksandra po wysłaniu aplikacji powinny statystycznie częściej być kontaktowanymi przez rekrutującego niż Filomena, Hermenegilda czy Rozalia. (Chociaż jeśli chodzi o mnie, to gdybym miał wybrać tylko na podstawie imion, zaprosiłbym Rozalię). Podobnie jest zapewne z nazwiskami. Tu chyba też typowość z rekrutacyjnego punktu widzenia lepsza jest niż nietypowość.
Na marginesie: we wspomnianym artykule wypowiada się m.in. osoba, która zawodowo zajmuje się (uwaga!) doradzaniem przyszłym rodzicom co do wyboru bezpiecznych imion dla swych pociech. Ameryka to chyba naprawdę kraina nieograniczonych możliwości.
_______
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz