Witam po dłuższej przerwie urlopowej. Na wakacjach nie oddałem się tylko i wyłącznie lenistwu, ale również myślałem nad ciekawymi tematami na wpisy w moim rekrutacyjnym blogu ;) Temat taki pojawił się właściwie sam, bez specjalnego myślenia. Chodzi o sprzedaż. Byłem bowiem w rejonie świata, w którym biały turysta ze sprzedażą do czynienia ma niemal bez przerwy. Miejscowi handlują tak aktywnie i tak intensywnie, że bezustanne odmawianie im (w końcu nie można kupić wszystkiego!) staje się z czasem uciążliwe. Pomyślałem sobie nawet, że gdyby w jakiś sposób ludzie ci znaleźli się w Europie, to ze swoją sprzedażową energią ożywiliby niejedną gospodarkę naszego kontynentu.
Sprzedawało i sprzedało mi różne rzeczy niemało osób, a jeszcze więcej próbowało mi coś sprzedać. Zetknąłem się więc z bardzo różnymi technikami sprzedaży i z bardzo różnymi typami sprzedawców. Większość byli to tzw. sprzedawcy aktywni, ale zdarzył się i taki (kierowca odbierający nas z lotniska), który po prostu wręczył nam ulotkę oferującą wycieczkę na safari i mruknął "Kazali mi to wam dać". Było to w jakiś sposób urocze. Skrajna wielość podejść sprzedażowych i różny poziom umiejętności sprzedażowych, z jakimi się zetknąłem, skłoniła mnie do opinii, że sprzedaż faktycznie może być sztuką. Przyznam, że po dotychczasowych sześciu latach pracy w biznesie trudno było mi to zrozumieć. I proszę, uświadomiłem sobie to dopiero w Afryce, gdzie sprzedawano mi np. korale, bransoletki, bębenki...
Sprzedaż może być sztuką, przy czym trudno mi precyzyjnie wskazać - jak pewnie zawsze, kiedy ma się do czynienia ze sztuką - gdzie kończy się sprzedaż, a zaczyna sztuka. Jest tu coś nieuchwytnego. By być bardziej precyzyjnym: zaobserwowałem, że chętniej kupowałem od sprzedawców, którzy... nie sprzedawali. Nie oferowali mi nic, nie namawiali, nie narzucali się, a jednak w jakiś subtelny sposób powodowali, że miałem ochotę coś od nich kupić. Zdaję sobie sprawę - tym bardziej, że ekspertem sprzedaży w żadnym razie się nie czuję - iż moje przeczucie może być tu mylne. Coś, co działa na mnie, nie musi działać na innych i nie musi działać w skali masowej. Jednak intuicja podpowiada mi, że sprzedawca nie sprzedający to wcale nie taki głupi koncept, jakkolwiek paradoksalnie by nie brzmiał.
_______
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz