Kilka tygodni temu stworzyłem na LinkedIn ankietę, w której pytałem swoje ponaddwutysięczne grono kontaktów o ich doświadczenia w kontaktach z rekruterami. Zadałem konkretnie następująco pytanie: "Co jest najgorszą rzeczą, gdy kontaktuje się z Tobą rekruter, zapraszając do wzięcia udziału w rekrutacji?". Chciałem przyjrzeć się temu najwcześniejszemu etapowi wielu procesów rekrutacyjnych, kiedy to rekruter sam, jako pierwszy odzywa się do tzw. pasywnego (tj. nie poszukującego aktywnie pracy) kandydata. Interesujące było to dla mnie podwójnie: jako dla rekrutera, który sam regularnie zaprasza do wzięcia udziału w rekrutacji; i jako dla potencjalnego kandydata, który też czasami otrzymuje różne propozycje zawodowe (choć ostatnio głównie programistyczne :) I jako dla socjologa, który lubi spoglądać na sprawy ze społecznej, masowej perspektywy.
Ankieta cieszyła się, tak mi się wydaje, sporym zainteresowaniem, gdyż odpowiedzi udzieliło 265 osób. Co więc było dla uczestników ankiety najgorszą rzeczą, gdy kontaktował się z nimi rekruter?
Respondenci mogli wybrać tylko jedną odpowiedź. Najbardziej w pierwszych kontaktach z rekruterami doskwiera im, jak widać, brak informacji, dla kogo de facto prowadzona jest rekrutacja, tzn. gdzie faktycznie będzie wykonywana praca. Dla ogółu pytanych była to rzecz ponad dwukrotnie częściej irytująca niż brak informacji o zakresie obowiązków. Tak niski wynik "zakresu obowiązków" w porównaniu z "dla kogo rekrutacja" jest dla mnie zaskoczeniem. Jakby to, gdzie będzie się pracować było dla kandydatów zdecydowanie ważniejsze od tego, co będzie się tam robić. Oczywiście, ważne jest i to i to, ale skala dysproporcji na rzecz "dla kogo rekrutacja" jest zaskakująca.
Wysoka liczba wskazań na "niezbieżne z moim profilem stanowisko" to niewyrażona wprost skarga kandydatów na tych rekruterów, którzy ze względu na 1) stosowanie mass-mailingu, 2) brak wiedzy w danym obszarze biznesowym, 3) nieuważność i pośpiech lub wszystkie te rzeczy naraz powodują, że niemała liczba kandydatów ma serdecznie dość otrzymywania jakichkolwiek zapytań od rekruterów.
Dla więcej niż co piątego respondenta najbardziej zniechęcający we wstępnych kontaktach z rekruterami jest brak wiedzy o proponowanym wynagrodzeniu. Rozumiejąc ograniczenia, jakim poddani są w kwestiach finansowych rekruterzy, trzeba jednak przyznać, że finansowa jawność jest rzeczą bardzo przez kandydatów pożądaną.
Oto inne, niewymienione w ankiecie rzeczy, które irytowały kandydatów - tych uczestniczących w dyskusji pod ankietą:
- niskie kompetencje rekrutera (skutkujące najczęściej oferowaniem kandydatowi niezbieżnego z jego profilem stanowiska)
- wygórowane wymagania w ogłoszeniu, niewspółmierne do późniejszych faktycznych obowiązków
- prośba o wypełnianie przez kandydatów wewnętrznych wzorów CV
- brak informacji o kolejnych etapach rekrutacji
________
Nie rozumiem tylko zdziwienia pozycją obowiązków. Pierwsza rzecz - to jednak coś, co rzadko jest pomijane. Druga sprawa - jeśli nie ma obowiązków, to jest nazwa stanowiska, z której ten zakres wypływa. I to zazwyczaj jest takie same stanowisko, na jakim właśnie potencjalny kandydat pracuje. Dlaczego brak nazwy firmy jest ważny? Jeśli nie ma widełek, obowiązki wszędzie są podobne, to co ma przyciągnąć człowieka do poświęcenia czasu i wzięcia udziału w rekrutacji? Praca dla lidera branży, gdy wszyscy są liderami?
OdpowiedzUsuńWiększość ogłoszeń zaczyna się tak:
OdpowiedzUsuń"Dla naszego klienta, wiodącej firmy z branży XXX (tu wpisać dowolnie), poszukujemy"
Znając nazwę firmy możemy:
1. Odrzucić firmę, bo wiemy o niej wystarczająco dużo i nie chcemy mieć z nią nic wspólnego.
2. Popytać znajomych czy coś wiedzą o tej firmie.
3. Popytać na spotkalniach lokalnych grup programistycznych czy ktoś coś wie.
4. Zobaczyć gdzie mieści sie biuro i czy mamy tam dobry dojazd.
Kwestia zarobków.
Po co sobie zawracać głowę gdy przykładowo zarabiamy kwotę X a "wiodąca firma na rynku oferuje" 50%. Widełki oszczędzają czasu i kandydatowi i rekruterowi.
Z perspektywy kandaydata dodam, że jak widzę dobre wynagrodzenie oraz solidne wymagania to mogę zakładać, że firma szuka naprawdę dobrych ludzi.
Prawdziwych rekruterów jest naprawdę mało. Więkość (niestety) to naganiacze lub (ludzkie) boty czytające GoldenLine czy LinkedIn.
Programista.
Mam dla Pana bardzo dobrą ofertę, ale nie mogę powiedzieć:
OdpowiedzUsuń- gdzie i dla kogo będzie Pan pracował
- ile będzie Pan zarabiał
- co będzie Pan robił
proszę przysłać CV i LM umówimy się na testy, jak się Panu powiedzie to wyślemy Pana do naszego klienta i tam się Pan wszystkiego dowie.
Dziękuję skorzystam ze znajomych i zanim gdziekolwiek pójdę będę wszystko to wiedział.
To moze ja dorzuce cos ze strony rekrutera
OdpowiedzUsuń-brak informacji o firmie (na poczatku) wynika z obawy iz kandydat sam wysle swoje cv do tej firmy i wtedy nie mamy juz potencjalnego kandydata do rekomendacji
-brak informacji o zarobkach wynika nie z naszej winy ale z zakazu od strony klienta/firmy o informowaniu o stawkach. Chetnie bym mówiła jakie są stawki ale odgórnie jest zakaz w wiekszosci firm aby nie sugerowac wynagrodzenia.
Jesli jest rozpietosc wynagrodzenia na danym stanowisku od 6000 do 8000 brutto to kazdy chcialby tą górną granice i bedzie zawiedziony jesli dostanie inna kwote.
@MichaJIS:
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie, że obowiązki otrzymały mało głosów. Zaskoczyło mnie, że aż tak mało. Sama nazwa stanowiska to mało. Na wielu stanowiskach pod tą samą nazwą mogą kryć się różne obowiązki, czasem bardzo różne. Zgadzam się natomiast co do tego, że nazwa firmy jest niezwykle istotna. Najlepiej, gdy jest podane i to i to.
@Do Pani rekruter
OdpowiedzUsuń1. Zarobki.
Fakt, wiele firm żyje w świecie marzeń i liczy, że uda się zatrudnić super-fachowca za przysłowiową miskę ryżu, czyt. poniżej stawek rynkowych.
Co do widełek to po to mamy w ogłoszeniu "profil idealnego kandydata" (chyba tak uczą na tych kursach dla rekruterów) by ten idealny kandydat dostał bliżej górnych widałek, a ten mnie idealny proporcjonalnie mniej, bo nie zna danej technologii czy nie ma określonych kompetencji.
Osobną kwestią jest to, że kandydaci są zawsze naj a konstruktywną krytykę nie tak łatwo jest znieść. To już jest problem kandydatów - mogą żądać i po 50 tysięcy za zerowe umiejętności.
2. Kandydat może oczywiście wysłać bezpośrednio, ale:
- firma może nie chcieć takich zgłoszeń bo musi je weryfikować. Nie po to płaci agencji rekrutującej by jeszcze czas własnych ludzi marnować na oddzielania ziarna od plew.
Z tego co się orientuję przy trochę wyższych wymaganiach niż zerowe na stanowisko programisty tylko około 2-4 kandydatów na 10 nadaje się do rozmowy. Ile z tych 2-4 nadaje się do zatrudnienia to już inna kwestia.
- sprytny rekruter przekona kandydata by wysłał aplikację za swoim pośrednictwem. Kandydatowi to wszystko jedno, bo i tak trafi w końcu na rozmowę do firmy na ostateczną weryfikację.
Sam byłem kiedyś rekrutowany do firmy przez dwóch rekruterów jednocześnie. Mnie było wszystko jedno. Jeden z rekruterów ściemniał (np. mówiąc, że nie ma widełek na stanowisko) a drugi po prostu wykonywał dobrze swoja pracę - znał widełki, szybko przeprowadził rozmowę wstępną, szybko podał informację zwrotną po weryfikacji w firmie.
Proszę zgadnąć który z rekruterów zgarnął premię za zrekrutowanie mnie do firmy?...
Programista.
Ankieta w przedstawionej formie nie jest jednoznaczna. Nie jest nawet mozliwe porownanie odpowiedzi ze soba, ze wzgledu na brak korelacji pomiedzy nimi.
OdpowiedzUsuńOdpowiedz dotyczaca braku opisu obowiazku, dotyczy zapewne szczegolnego przypadku, gdy rekruter nie jest w stanie bardzo dokladnie opisac zakresu obowiazku, zamiast tego "czyta" opis otrzymany od pracodawcy.
W zwiazku z powyzszym bylbym daleki od generalizowania wynikow, czy tez wyciagania na ich podstawie wnioskow.
Pozdrawiam
Zakres obowiązków jest często wynikową tego u kogo/na jakim stanowisku będziemy pracować. Jeśli rekruter mówi "w firmie ABC na stanowisku programista C#", to sprawa wydaje się być dosyć jasna, zwłaszcza, gdy rekruter dobrał odpowiednio profil kandydata. Poza tym ludzie, szczególnie aktualnie poszukujący, albo chcący zmienić pracę, są często przygotowani na to, że na nowym stanowisku będą musieli się przystosować i nauczyć wielu nowych rzeczy. Stąd większe zainteresowanie dla kogo (czyli poniekąd co może wnieść do tematu ewentualny przyszły pracodawca), niż z jakim zakresem obowiązków (wiele i tak wyjdzie w praniu).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam